G R Y F I C E 25.04.2008 Trening - zapoznanie z trasą
Dziś kolejna relacja z cyklu" Moje wyprawy rowerowe" - tym razem prawdziwa eskapada na maraton rowerowy "GRYFLAND" do Gryfic.
Wyjechaliśmy Skarżyska już 24.04 o godz. 21.09 w stałej obsadzie Krzysiek Cz. Stachu Z. oraz moja skromna osoba, pociagiem do Kołobrzegu i tam z przesiadką do Gryfic. Sama jazda mimo, że prawie 14- to godzinna upłynęła dosyc prędko może dlatego ze udało nam się "znaleźć" przyzwoite miejsca ( dzięki Justynko ) no i oczywiście w tak zacnym towarzystwie około 10.30 dn. 25.04 bylismy w zarezerwowanych pokojach hotelu Madera w Gryficach. Po krótkim odpoczynku i skromnym posiłku jak na " rasowych " cyklistów przystało - cóż można było robić? wyruszyliśmy na zapoznanie trasy. Co prawda zaproponowałem pokonanie całego dystansu ( w końcu to "tylko" 77 km ) ale koledzy przekonali mnie, że trzeba zachowac siły "na jutro" więc w sumie "zrobiliśmy" dystans 45 km. do Trzebiatowa i spowrotem. Z przyjemnością jechało sie po jakże różnym terenie od naszego ( żadnych górek, pagórków ) , stan dróg tez super i co najważniejsze przy małym ruchu samochodowym. Pragnę w tym miejscu podkreślić jakże inną kulturę jazdy kierowców właśnie tam na Pomorzu, człowiek nie jechał
Dziś kolejna relacja z cyklu" Moje wyprawy rowerowe" - tym razem prawdziwa eskapada na maraton rowerowy "GRYFLAND" do Gryfic.
Wyjechaliśmy Skarżyska już 24.04 o godz. 21.09 w stałej obsadzie Krzysiek Cz. Stachu Z. oraz moja skromna osoba, pociagiem do Kołobrzegu i tam z przesiadką do Gryfic. Sama jazda mimo, że prawie 14- to godzinna upłynęła dosyc prędko może dlatego ze udało nam się "znaleźć" przyzwoite miejsca ( dzięki Justynko ) no i oczywiście w tak zacnym towarzystwie około 10.30 dn. 25.04 bylismy w zarezerwowanych pokojach hotelu Madera w Gryficach. Po krótkim odpoczynku i skromnym posiłku jak na " rasowych " cyklistów przystało - cóż można było robić? wyruszyliśmy na zapoznanie trasy. Co prawda zaproponowałem pokonanie całego dystansu ( w końcu to "tylko" 77 km ) ale koledzy przekonali mnie, że trzeba zachowac siły "na jutro" więc w sumie "zrobiliśmy" dystans 45 km. do Trzebiatowa i spowrotem. Z przyjemnością jechało sie po jakże różnym terenie od naszego ( żadnych górek, pagórków ) , stan dróg tez super i co najważniejsze przy małym ruchu samochodowym. Pragnę w tym miejscu podkreślić jakże inną kulturę jazdy kierowców właśnie tam na Pomorzu, człowiek nie jechał
"z duszą na ramieniu" jak to u nas niestety bywa, a wyprzdzające auta jechały autentycznie w przyzwoitej odległości. Miejscowi koledzy cykliści w rozmowach ze mną byli zdziwieni że poruszam takie nieznane dla nich tematy jak " kultura wyprzedzania rowerzystów". No cóż jak już wspominałem w którejś relacji " co kraj to obyczaj" Nam na kieleczczyźnie jeszcze dużo widać brakuje.
Tyle refleksji, generalnie dzień dosyć sympatyczny, wieczorem na odprawie z organizatorami gdzie szczegółowo była omówiona trasa, drobne zakupki na kolację i grzecznie spać.
Tyle refleksji, generalnie dzień dosyć sympatyczny, wieczorem na odprawie z organizatorami gdzie szczegółowo była omówiona trasa, drobne zakupki na kolację i grzecznie spać.
G R Y F L A N D - maraton 26.04.2008
Dzień rozpoczął się wcześnie bo już o 6.00 na nogach, przygotowania do startu, przebranie w odpowiednie stroje kolarskie ( nie wszyscy ) i z rana dylemat - prognozy były deszczowe, a tu zapowiada się piękna pogoda. W moim przypadku nie było problemu, bo na bagazniku torba w której zmieściłem ciepłe odzienie, ale koledzy którzy jechałi rowerami szosowymi autentycznie mieli problem. Wszystko się jednak wyklarowało pozytywnie, gdyż w chwili startu niesmiało wyszło słoneczko i tak było cały dzień. Cała prawie 270 osobowa ekipa cyklistów uczestniczacych w maratonie była podzielona na 10 osobowe grupy startujące ze wszelkimi prawidłami wyścigów co 2 minuty. Organizatorzy opracowali trasę 77 -mio kilometrową która w zależnosci od zaawansowania sportowego mozna było przejechac jeden raz ( co ja uczyniłem ) jako wersja "mini", dwa razy w wersji "mega" oraz trzy razy jako wersja "giga" . Jak łatwo policzyć w drugiej wersji był to dystans 154 km a w trzeciej 231km. Fajnym akcentem maratonu był fakt, że uczestniczyło w nim kilkanascie pań co dodatkowo przysporzyło blasku tej imprezie. Mnie osobiście było tylko trochę nieswojo, gdy przy mojej "zawrotnej" prędkosci 25 km/godz. dziewczyna " śmignęła" że nawet nie próbowałem jej gonić. Pocieszam się jedynie, że nie tylko ja miałem takie dylematy.
Moja grupa z numerem 6 startowała o godz. 8.10 czyli stosunkowo wczesnie aby "weterani" z kategorii M-5 mogli zdążyć na metę. Dodam jeszcze że startowałem w kategorii rowerów "inne" i tylko z kolegą Stachem jechałem na 77km. a pozostali koledzy jechali na dystansach mega i giga. Wypada mi więc tylko wyrazic uznanie dla ich wyczynu.
Przyznam, że miałem ochotę na ten dłuższy dystans, ale z drugiej strony zaraz wytłumaczyłem sobie, że w sumie ma to byc jazda dla przyjemności, a nie dla bicia jakis rekordów wytrzymałości.
Teraz może o samej trasie. Nie ma porównania napewno do terenów w świetokrzyskiem, jezeli chodzi o stan nawierzchni i ukształtowanie terenu - cały czas płasko i równiótko więc sama jazda autentycznie była przyjemnoscią. Trasa maratonu prowadziła przez nastepujace miejscowosci: Przybiernówko, Cerkwicę, Paprotno, Gostyniec, Gostyń, Pobierowo gdzie znajdował się punkt kontrolny z elektronicznym pomiarem czasu i dalej przez Pustkowo, Trzesacz, Rewal, Lędzin, Konarzewo, Rogozinę , Zapolice, Trzebiatów, ( punkt kontrolny) Kłodkowo, Górzyca i spowrotem na plac Zwyciestwa w Gryficach. Piszę tak szczegółowo nazwy miejscowosci, gdyż jest to trasa naprawdę warta polecenia.
Zakończyłem maraton z czasem 3 godz. 41 m 38 s. co u niektórych kolegów cyklistów wywoła uśmiech pobłażania, że tak wolno, ale dla mnie ważny był fakt ukończenia trasy potwierdzony certyfikatem w postaci pięknego imiennego medalu ( zrobiłem fotkę) .
Popłudnie i wieczór spedziłem w Gryficach. Warta uwagi jest kolejka wąskotorowa która kursuje jedynie na zamówienie grup wycieczkowych i to tylko poprzez Urzad Gminy Rewal co mnie troche zdziwiło, bo przecież kurs kolejki rozpoczyna sie właśnie w Gryficach. Dałem więc sobie spokój z ustalaniem szczegółów chociaż pozostał taki trochę niesmak, bo to w końcu też kolej, a mnie jako kolejarzowi z racji zawodu zrobiło się tak jakoś.... nieswojo.
Wieczór za to zupełnie w innym nastroju- na wspólnym ognisku z pieczeniem kiełbasek no i rozmowy, rozmowy, analizy i wspominki z trasy. Atmosfera super i w tym miejscu wypada postawic duża piątke dla organizatorów a szczególnie dla szefa maratonu Marka Zadwornego - dzięki P. Marek.
W niedzielę 27.04 w Urzedzie Miasta uroczyste rozdanie pucharów i medali i chociaż nie zająłem żadnego znaczacego miejsca ( 95 w kategorii open ) to pozostało zadowolenie z uczestnictwa i udziału w tak fajnej imprezie.
Niedzielne popołudnie spedziliśmy ze Stachem w Kołobrzegu, piekny słoneczny dzień upłynął na uwielbianych przeze mnie spacerach po plaży, byli juz odważni próbujący sie opalać. Ja zdobyłem sie jedynie na zciagniecie skarpetek ( Stachu "złapał ten moment ), ale i tak było super.
Wyjechaliśmy z Kołobrzegu o godz. 19.47 i w tym miejscu chciałbym podziekować wymienionym kolegom za towarzystwo, z nadzieją że na przyszłe imprezy też beda mieli chęc zabrac mnie ze sobą. Pozdrawiam. CDN.- oczywiscie relacji z kolejnych wypraw.