poniedziałek, 20 lipca 2009

S U W A L S Z C Z Y Z N A - IV WYPRAWA OSTATNIA - I - POWRÓT

SUMOWO 3 - 4 LIPCA 2009

W DNIU 3 LIPCA 2009 wyruszylimy na ostatnią wyprawę podczas naszego pobytu na suwalszczźnie z zamiarem dotarcia do Augustowa. Napisalem "z zamiarem" gdyz okazalo się, ze jazda rowerem przez puszcze augustowską okazala sie ponad nasze sily poniewaz mimo niezlej zaprawy w jeździe rowerowej nie udalo sie pokonac piaszczystej drogi przez wspomniana puszczę. Tereny owszem piękne, pogoda dopisala super ale ponad 20 kilometrowa jazda po piachu zniechęciła nas do dalszej jazdy na tyle ze w m. Okólek "odbilimy" na Frącki decydując się na powrót do Sumowa.Ponizej kilka fotek z samej trasy i podczas postoju w m. Sarnetki.




Z miejscowosci Frącki juz calkiem przyzwoita drogą pojechalimy przez Gulbin, Sarnetki do Wysokiego Mostu szlakiem czerwonym i stamtąd przez Pogorzelec, Karolin, Daniłowice do Sumowa gdzie dotarlismy na godz. 17.00 po przejechaniu 80 km. Dystans spory ale zmęczenie tez dalo się we znaki więc juz do samej 20.00 odpoczynek czyli ja to nazywam pelny relaks. Spróbowałem nakrecic maly filmik aparetem fotograficznym ale niestety nie udalo mi się zamiescic w powyzszym poscie ze wzgledu na format. Przedstawilem w nim wszystkich uczestnikow naszej "bandy" z podziękowaniem za uczestnictwo moje i kolegi Stacha w tak sympatycznym towarzystwie.
Wieczorem pozostalo jeszcze pakowanie bagazy gdyz w następny dzien, w sobotę wyjazd do Suwalk w droge powrotną wczesnie rano, poniewaz o 7.30 jest pociąg do Skarzyska. Chcialbym podkreslic że po raz drugi skorzystalismy z grzecznosci Grzegorza ktory zabral bagaze do auta takze te 30km do Suwalk znów przejechalismy na pelnym luzie - serdeczne dzięki Panie Grzes.
Na miejscu w Suwałkach na stacji PKP bylo troche perturbacji poniewaz pociag do Krakowa ktorym mielismy jechachac nie mial wagonu rowerowego a bylo nas kilka osob z rowerami i kierownik pociagu nie bardzo chcial nas zabrac. Dobrze ze troche pracuję w tej firmie i znajac realia kolejowe udalo mi sie przekonac kierownika aby zajac jeden przedzial dla podroznych.... rowerami.
Na zakończenie tej czteroczesciowej relacji z wypraw rowerowych po suwalszczyźnie, podsumowując iloć kilometrów przejechanych po tym regionie ( całe 502 km )chciałbym podziękowac Stowarzyszeniu CYKLISTA z Gorzowa Wielkopolskiego za mozliwosc udzialu w tak super zorganizowanych wyjazdach, szczególnie Magdzie M. oraz Pani Prezes Ani.
Pozdrawiam wszystkich uczestników - do zobaczenia za rok a moze tak w więtokrzyskiem?
I to by bylo na tyle, nastepna relacja......wkrótce.

piątek, 17 lipca 2009

S U W A L S Z C Z Y Z N A - BAZA - WYPADOWA - S U M O W O 01-02.07.2009

01.07.2009 SZURPIŁY - SUMOWO

W dniu 1 lipca 2009 ( sroda ) o godz. 10.00 pozegnalismy sie z sympatyczną miejscowoscią Szurpiły i calą zwarta grupką dosiedlismy naszych "dwukołowych rumaków" i w droge do nowej bazy wypadowej w m.Sumowo. "Jak to blogo jak kto ma kogo" i w naszym przypadku bardzo fajnie wypadlo bo Grzegorz przyjechal autem i oszczedzil nam dźwigania bagazy na rowerach tylko wszystkie "toboly" naszej bandy zaladowal do bagaznika i jechalismy sobie luzem jakby na kolejną wyprawę. Jak to duzo dla nas znaczylo moze powiedziec ten co jechal rowerem z sakwami przytroczonymi do bagaznika i czasami jakims plecakiem - dziękuję CI Grzes w imieniu grupy.
Cala trase jak zwykle opracowala Madzia ze Slawkiem i tak z Jeleniewa ruszylismy drogą powiatową w kierunku m. Bacejly jednak pomiedzy dwoma jeziorami Szelment Wielki i Maly w m. Przejma przejechalismy szlakiem turystycznym czerwonym przez m. Fornetka, Dębniak do Kaletnik. Stamtąd znow powiatową drogą do m. Wiatrołuża i znów "bokami" przez Jegliniec, Jegłówek znów miedzy dwoma malowniczymi jeziorami o nazwie Gremzdel i Boczniel, Podjezioro do Krasnopola. W samym Krasnopolu dluzszy postoj na uzupelnienie plynow i mala przekaske, ok. 1,5 godz. czekalismy na drugą czsć grupy ( rozdzielilismy się w lesie "na zbieranie poziomek'). Krasnopol to tez ladna, malownicza miejscowosc na trasie Suwalki - Sejny ale niestety bez fotek gdyz w pospiechu podalem aparat do auta i nie mialem jak zrobic kilku fotek z trasy.
Ponizsze fotki juz z samego miejsca zakwaterowania czyli z Sumowa na ktorych pokazuje naszą "nową" kwaterę juz po dotarciu na miejsce, bezposrednio z Krasnopola droga Nr660 do zakretu "na Sumowo" przed samymi Sejnami.





Jak widac na zdjeciach nowa kwatera zupelnie przyzwoita, szybko rozgoscilismy sie w pomieszczeniach zarezerwowanych dla nas prez Grzegorza i nad jezioro w towarzystwie Madzi. Na wieczór równiez zaplanowałem kąpiel ale skończylo sie na planach bo woda wydawala się za zimna i wstyd sie przyznac nawet raz się nie przekapalem.
Odnosnie statystyk w dniu dzisiejszym przejechalismy 37 km. i byla to kolejna trasa "zaliczona " podczas moich wypraw rowerowych co w sumie daje nam w sumie przejechanych 311km.

02 lipca 2009 S U M O W O - W I G R Y

W drugim dniu pobytu w Sumowie zostala przez Madzie wybrana trasa do m. Wigry nad jeziorem Wigry do slynnego z pobytu Jana Pawła II klasztoru kamedułów w tej wlasnie miejscowosci.
Co prawda pierwotnie myslelismy o wyjeździe na Litwę ale doszlismy do wniosku ze "nasze" okolice sa tez piękne a poza tym spora odleglosc zniechęcila nas do jazdy w tamte strony. a moze bedzie jeszcze okazja - zobaczymy na przyszly rok.
Tradycyjnie juz ok. 10.00 wyruszylimy na wymienioną trasę przez Daniłowice, Bialogóry, Karolin, Pogorzelec, Wysoki Most, Maćkowa Ruda co przedstawiam na ponizszych fotkach.






Po krótkim postoju w Mackowej Rudzie w dalsza drogę do Wigier jechalismy juz bocznymi drogami których nie potrafie odtworzyć. W kazdym bądź razie trasa wybrana przez Madzię byla bardzo malownicza i godna polecenia i tylko szkoda ze nawet z mapka nie umiem odtworzyc chyba ze moze Pan Slawek albo Madzia mi pomogą to naniose korekty. Jeden szczegól ktory zapamiętalem i zapisalem z tej trasy to fakt ze caly czas byla to wspomniana przezemnie Trasa Rowerowa Nr 11 wiec jak by ktos chcial jechac 'po nas" to tylko trzymac sie tego oznaczenia.
Teraz pozwole sobie zamiescic kilka fotek z samych Wigier, klasztor i jego otoczenie jak widac, widoki z wiezy klasztornej tez bardzo ladne - zrestą prosze samemu ocenic.







Zdjecie powyzej przedstawia tablice pamiatkowa z pobytu J.P.II w tym klasztorze a ponizej znów pozwolilem sobie skorzystac z dobrodzejstw internetu i jakby kogos bardziej zainteresowal ten teren zapraszam do lektury.
WIGRY
Wieś Wigry jest położona na brzegu jeziora Wigry u podnóża wzgórza klasztoru pokamedulskiego. W "zamierzchłych" czasach było to ulubione miejsce polowań wielkich książąt litewskich i królów polskich. Już za czasów Księcia Witolda istniał tu dworek myśliwski, który w drugiej połowie XV wieku zmodernizowano dla Króla WładysławaIV Wazy.
Jan II Kazimierz - po "potopie" - postanowił wypełnić swoje śluby lwowskie i przekazał aktem z 6 stycznia 1667 roku Jezioro Wigierskie wraz z otaczającą puszczą, zakonowi kamedułów. W rok później nastąpiła ich uroczysta introdukcja (wprowadzenie) na Wigry. Początkowo zakonnicy zamieszkali we dworze i drewnianych zabudowaniach, lecz po pożarze w 1671 roku rozpoczęli budowę kościoła i murowanego klasztoru.
Zrekonstuowane zewnętrznie eremy zakonników.
Wówczas powstało 17 eremów. Od strony wjazdu na wyspę, którą połączono groblą z lądem, zbudowano wieżę zegarowa, refektarz, dom gościnny dla świeckich osób, dom królewski, domek furtiana oraz pomieszczenia gospodarcze i piwniczne. Na zachodnim krańcu wyspy założono sad i ogród botaniczny, a w części południowej zwierzyniec. Stworzono również staw rybny w zatoce jeziora. W latach 1694-1745 wzniesiony został także barokowy kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny - wg projektu Piotra Putiniego. Kościół posiadał wspaniały wystrój wnętrza.
Widok na zespół pokamedulski od strony zachodniej. Widoczne schody prowadzą do miejsca pobytu Ojca Śiętego Jana Pawła II na Wigrach.
KAMEDULI - Zakon kamedułów powołał święty Romuald z książąt Honestich, który w Campo di Maldioli pod Arezzo w Toskanii (stąd określenie zakonników jako camaldulenses od skróconego Camaldioli) zorganizował w 1012 roku pięć pustelni i kaplicę, a zaostrzywszy jeszcze regułę świętego Benedykta, wprowadził ascezę - życie samotnicze, nakaz milczenia, pełny post oraz zakaz jakichkolwiek kontaktów z kobietami i tym podobne. Kameduli wyróżniali się wśród innych zakonów białym habitem (stąd ich inne określenie - "bielany"). W Polsce zakon pojawił się w pierwszych latach XVII wieku - 1604 r. w Bielanach pod Krakowem.
Kameduli z energią prowadzili akcję osadniczą na Suwalszczyźnie. Tworzyli zakłady przemysłowe: ceglarnie, młyny, huty szkła, tartaki, papiernie, smolarnie, rudnie i potażarnie. Osiągali zyski z rybołówstwa, karczm, handlu oraz wyrębu lasów. W między czasie nadawano im kolejne dobra, a i sami również "poszerzyli" samowolnie ich granice.
Z tego powodu były prowadzone wieloletnie procesy, które spowodowały odebranie części ziemi zakonowi (w pierwszej połowie XVIII w.). Pomimo tego dobra ich obejmowały 300 kilometrów kwadratowych gruntów ornych, leśnych i jezior, 56 wsi, 11 folwarków i miasto Suwałki.
W 1800 roku całe dobra Zakonu Kamedułów zostały skonfliskowane przez władze Pruskie, a zakonnicy wysiedleni do Bielan warszawskich. Wigry stały się siedzibą nowo utworzonej diecezji - do 1818 roku. Klasztorem administrowała od tej pory uboga parafia, co spowodowało jego zrujnowanie i rozbiórkę - cegłę sprzedano. Pod klasztornymi budowlami i kościołem mieściły sie ogromne piwnice, w których zakonnicy przetrzymywali wina, miody, piwa i różne inne trwałe towary. Do piwnic tych, zasypanych gruzami, nie ma obecnie dostępu - poza małymi ich fragmentami. Cóż czterechsetletnie wina - czekają na odkrycie.
Podczas Kongresówki z części dóbr klasztornych utworzono majorat rządowy, w skład którego wchodziły: folwark Huta, Piotrowa Dąbrowa, Papiernia, Jasionowo, Stary Folwark, Czerwony Forwark, Kuków, Zdrojczyszki. Majorat ten otrzymał od cara za zasługi w stłumieniu powstania styczniowego lejtant Mikołaj Ganecki.
Kościół był dwukrotnie niszczony - w czasie walk w 1915 i w 1944 roku. Po wojnie przeprowadzono odbudowę świątyni, a w latach 1967-1974 także rekonstrukcję klasztoru, który przeznaczono na ośrodek pracy twórczej Ministerstwa kultury i Sztuki. Ze wszystkich zabudowań autentykami są tylko: budynek refektarza i jeden narożny erem.
Widok na klasztor. Widoczne są dwie wieże kościoła. Kościół jest zbudowany z cegły, otynkowany, jednonawowy. Jego długość wynosi 56 m, szerokość 30, zaś wysokość sklepienia 17,5 m. Wewnątrz jest siedem ołtarzy, utrzymanych w stylu rokokowym (za wyjątkiem kaplicy św. Benedykta). Wszystkie mają nowe obrazy, gdyż dawne uległy zniszczeniu i rozproszeniu. Ołtarz główny, w kształcie złoconego monogramu lietry M, został odtworzony. Po jego bokach stoją figury św. Benedykta i św. Romualda.
Przed prezbiterium jest zejście do krypt, gdzie chowano zmarłych zakonników. Zachowały się nisze z ludzkimi piszczelami sprzed 200 lat. Zakonników nie chowano w trumnach lecz właśnie w niszach, układając ciała na deskach z cegłą pod głową. Gdy wszystkie nisze były zajęte - wyciągano kości i wrzucano je do wspólnej bezimiennej mogiły pod kościołem. Do niszy trafiał następny zmarły. Niestety miejsce to zostało splądrowane przez żołnierzy obu wojen, poszukujących "skarbów


Nawet zesmy się nie obejrzeli a juz zrobila sie prawie 15.00 i trzeba bylo wracac.
Droga powrotna byla z przgodami bo u Grzegorza wystąpily problemy z rowerem ale od czego nasz specjalista od rowerów Maciek i Slawek. Szybko uporali sie z usterka chociaz nie ukrywam ze martwilismy sie wszyscy czy uda sie naprawa bo jednak perspektywa "spaceru" 30 to kilometrowego nie byla dla Grzegorza zbyt ciekawa.
Droga powrotna juz glowniejszymi drogami przez Czerwony Folwark, Mikolajewo i Mackowa rude do Sumowa juz bez przeszkod i na licznikach kolejne kilometry w ilosci 82 do zaliczenia. Bylo fantastycznie, zmeczeni ale zadowoleni dotarlismy na miejsce ok 19.00.
Wieczorem czekala nas jeszcze niespodzianka - nagroda od Grzegorza a mianowicie powtórny wyjazd nad Wigry na koncert Lecha Janerki - bylo super tylko zaluje ze "az" dwie fotki zrobilem bo po prostu "padly" baterie od aparatu.



I to by bylo na tyle. Kolejna relacja z wyjazdu do Augustowa już niedlugo.

wtorek, 14 lipca 2009

SUWALSZCZYZNA - 30.06.2009 - WYPRAWY - III - P U Ń S K

30 - 06 - 2 0 0 9 S Z U R P I Y Ł Y - P U Ń S K

Kolejna relacja z cyklu Moje Wyprawy Rowerowe caly czas dotyczy jednego okresu pobytu na przepieknej ziemi suwalskiej, którą jestem autentycznie zauroczony.
W dniu 30.06.2009 ok godz 11.00 wyruszylimy na trase do m. Puńsk. Jak zwykle calą trase zaplanowala nasza "Pani Kierownik" Madzia i uczynila to w sposób perfekcyjny. Oczywiscie trasa przebiegala drogami bocznymi, wrecz w niektorych przypadkach szlakami turystycznymi ktore byly czasami uciążliwe ale jakie widoki!. Na niektórych fotkach postaram się to przedstawić.
Z miejsca zakwaterowania w Szurpilach dojechalimy boczną drogą obok jeziora Szurpiły do głównej trasy skąd znów "odbilismy" w boczną drogę "na Sumowo" i stamtąd przez Scibory, Podsumowo, Hultajewo do m. Bacejły. W Bacejlach pierwsza w tym dniu przerwa na uzupelnienie plynow nad uroczym jeziorem Szelment Maly ( dzięki Slawku za korektę) gdzie ok. 1 godzinę relaksowalismy się przy pieknej slonecznej pogodzie. Mialem chęc nawet wskoczyc do wody ale wydawala mi sie za zimna i odpuscilaem. Zrobilem za to kilka fotek ktore przedstawiam ponizej.






Powyzsze fotki pokazuja jak moi sympatyczni znajomi z wyprawy "pocą" sie pod górkę
przy podjeździe po drodze szutrowej zaraz po wyruszeniu z m. Bacejły. Niestety nie zapisalem w ktorej to bylo miejscowosci nie mniej drogą Nr 659 dojechalismy do m. Bialoblota a stamtad przez Szelementkę "przecielismy" glowną droge E-19 i znow "bokami" dojechalimy do m.Budziska gdzie w okolicach wsi Jegliniec ( bardzo blisko granicy-widac z daleka stronę litewską) znów postój na zwiedzanie Starego Grodziska i znów fotki.





W Budzisku i okolicach uwagę naszą zwrócil fakt, ze nazwy miejscowosci są podwojne to jest pisane po polsku i litewsku, myslę, że z uwagi na to ze jest to okreg przygraniczny i wedlug przewodnikow znaczna czesc ludnosci jest pochodzenia litewskiego.
Na terenie dzisiejszego Puńska i okolic pierwsi osadnicy pojawili się ok. 10 tys. lat p.n.e. Ślady ich bytności znaleziono we wsiach Krejwiany, Szołtany, Wołyńce, Oszkinie, Wojponie oraz Szlinokiemie. We wczesnym średniowieczu ziemie te należały do Jaćwingów. Świadectwem ich dziejów jest góra zamkowa w Jeglińcu, znajdująca się 9 km od Puńska w kierunku północnym.
Jaćwingowie mieszkali tu do XIII wieku, kiedy to podczas długotrwałych bojów siły krzyżackie całkowicie zniszczyły potęgę walecznych mieszkańców tej krainy. Potem tereny te porastała już tylko Puszcza Merecka. Zaczęto ją kolonizować dopiero w XV wieku. Spotkali się tu Litwini (Dzukowie) z Merecza i Puni, osadnicy ruscy oraz Polacy z Mazowsza. Rusini ulegli polonizacji lub lituanizacji, zatem od XVI w. na terenach Puńska i Sejn pozostała ludność litewska i polska. Tak więc tutejsi Litwini są ludnością rodzimą i autochtoniczną.
Pierwsze wzmianki o sadybach nad jeziorem Punia można znaleźć w rewizji puszcz królewskich z 1559 r. Osada Puńsk znajduje się nad brzegiem jeziora Punia, na wzniesieniu. W miejscu, gdzie dzisiaj stoi kościół, w pradawnych czasach był półwysep, a naokoło – wody jeziora. Od strony północno-wschodniej były one płytsze i wkrótce całkiem zanikły. Wzniesienie wyrównano, usypano wał na którym przeprowadzono drogę. Zatamowana woda wraz z wodami spływającymi rzeczką z bagien w Sadzawkach, jeszcze w XVIII w. zasilała młyn wodny. Po tym, jak poziom wód spadł całkowicie, młyn zlikwidowano, pozostała łąka, a wał – stał się drogą do Suwałk (dzisiaj: część ul. Mickiewicza, Sudawskiej i ul. Lipowa). W tych czasach była to wieś Stary Puńsk. Z kolei w drugiej połowie XVI wieku Mazowszanin Stanisław Zaliwski na północnym brzegu jeziora Punia wybudował dwór przy drodze do Szołtan (dzisiaj: ul. Mickiewicza, przy rynku). Dwór i część leśnictwa sejwejskiego utworzyło wieś Nowe Puńsko. Po połączeniu wymienionych wsi powstało miasteczko, w którym tenże sam Zaliwski w 1597 r. ufundował kościół parafialny. Wystarał się on o stosowny dokument, podpisany przez Zygmunta III Wazę, uposażający parafię. Znalazło się w nim znamienite zastrzeżenie, aby proboszcz znał język litewski. Puńsk rozbudowywał się między dworem, kościołem i plebanią, naokoło rynku w kształcie kwadratu oraz ulic wychodzących z tegoż rynku.
Puńsk swego czasu szczycił się prawami miejskimi. Pierwsza wzmianka o mieszczanach puńskich pochodzi z 1606 r. Oficjalny dokument, określający prawa miejskie, wystawiony został za czasów Władysława IV, który nadał miastu herb z wizerunkiem świętego Piotra Apostoła. Wiadomo o tym z tekstu przywileju z 1791 r. - o odnowieniu praw miejskich przez króla Stanisława Augusta. W owych czasach Puńsk miał szansę rozwoju - był przecież miastem królewskim, składającym się z trzech jurysdykcji: właściwego miasta posiadającego samorząd, dworu leśniczego oraz plebanii z ogrodami i innymi posiadłościami miejscowego proboszcza. Ponadto leżał przy ważnej drodze, prowadzącej z Merecza do Wiżajn. Powyższe fakty świadczą o tym, iż w owych czasach Puńsk się rozwijał i był prężnym ośrodkiem handlowym starostwa kadarysko-maćkowskiego. W 1700 r. w osadzie działała szkoła, szpital, mieszkało ok. 600 mieszkańców.
Na początku XVII wieku mieszkańców miasteczko zdziesiątkowała epidemia dżumy. W 1795 r. nastąpił trzeci – pruski rozbiór Polski. Puńsk, część leśnictwa sejwejskiego, skonfiskowane dobra plebana puńskiego oraz starostwa maćkowskie zostały przyłączone do ekonomii Maćkowo. Zdarzenia te bardzo negatywnie wpłynęły na Puńsk. Miasto straciło znaczenie, przestało się rozwijać, zubożało. W 1835 r. Puńsk zajęli Rosjanie. Ze względu na opłakany stan gospodarczy, w 1852 r. na prośbę samych mieszczan Puńsk utracił status i prawa miejskie.
Przed I Wojną Światową w Puńsku działała filia Towarzystwa “Ziburys”, księgarenka, biblioteka litewska, czytelnia, w 1907 r. działała spółka “Dzukas”, oddział Towarzystwa Trzeźwości, towarzystwa religijne. Po I wojnie światowej zorganizowano w Puńsku litewski samorząd, w którego skład wchodzili: wójt gminy - Pacenko, sekretarz – Kupstas oraz kilkunastu milicjantów. W tym czasie mieszkańcy Puńska opowiedzieli się za przyłączeniem się do odrodzonej wówczas Litwy. Jednak na skutek układów rozejmowych w 1920 r. osada i okolice weszły w skład Państwa Polskiego.
Przed II Wojną Światową mieszkańcy Puńska i okolic brali aktywny udział w amatorskiej działalności artystycznej. Funkcjonowały oddziały Towarzystwa im. św. Kazimierza. Próbowano organizować szkolnictwo litewskie i niezależny handel. Działała Spółdzielnia “Talka”, współpracująca ze “Społem” w Warszawie.
W okresie międzywojennym większość mieszkańców Puńska stanowili Żydzi. Świadczą o tym wspomnienia starszych ludzi, cmentarz żydowski, znajdujący się nieopodal jeziora Punia oraz nieliczne dziś zabudowania żydowskie, wśród których wymienić należy synagogę. W Puńsku i jego okolicach mieszkali również Niemcy – ewangelicy-luteranie. Ich cmentarze zachowały się w Puńsku i we wsi Poluńce.
Dzisiejszy Puńsk w niczym nie przypomina wsi, którą formalnie pozostaje i nadal jest nazywany przez mieszkańców miasteczkiem.
Istotne znaczenie dla Puńska i okolic miał dwór w Sejwach (1559). Jego pozostałości znajdują się na południowym brzegu jeziora Sejwy (4 km od Puńska). Dwór był rezydencją starostów Sejw i Wiżajn. Przy dworze był folwark i browar. W 1642 r. do starostwa sejwejskiego należały wsie: Szlinokiemie, Widugiery, Wojtokiemie, Jurysdykcja, Smolany, Rejsztokiemie, Dziedziule, Szilaine, Ogórki. Od 1800 r. Sejwy miały statut ekonomii, do której należały starostwa Sejwy, Sejny i Berżniki, część ekonomii Alytus, niektóre części leśnictwa i ziem zakonu wigierskiego. Po I Wojnie Światowej dwór w Sejwach został sparcelowany. Dzisiaj stoją jeszcze stare zabudowania dworskie, jest stary sad otoczony wysokimi lipami. Na terenie pól dworskich można napotkać mogiły żołnierzy rosyjskich i niemieckich.
Ciekawostką jest również tzw. “wodokaczka”. Za czasów panowania Rosji carskiej od jeziora Sejwy do stacji kolejowej w Trakiszkach (ok. 4 km) był przeprowadzony wodociąg, zakończony stacją poboru wody, z której czerpano wodę dla przejeżdżających parowozów.
W skład Gminy Puńsk wchodzi również wieś Smolany (Smalenai), w 1642 r. wymieniana jako folwark, a od XVIII w. - jako wieś. Wieś znajduje się nad rzeczką Sejwa, 8 km od Puńska. Nazwa pochodzi od wytwórców smoły, którzy tu pracowali. Folwark Smolany nabył właściciel ziemski Haberman. Zamierzał on stworzyć tu centrum przemysłowe. Starał się polepszyć warunki życia mieszkańców, więc zamienił folwark w wieś, zbudował domy modlitewne dla ewangelików i Żydów, założył fabrykę sukna. Jednak produkcja nie była opłacalna. Fabrykę zamknięto, a na jej miejscu Haberman zbudował murowany kościół i dom zakonny, do którego wprowadzili się Ojcowie Reformaci. Zbudowano również kaplicę, w której dziś spoczywa rodzina Habermanów. Ojcowie Reformaci założyli szkołę, której absolwenci kontynuowali naukę w gimnazjum w Mariampolu oraz w seminariach. Szkołę zlikwidowano carskim zakazem. W 1897 Smolany były filią parafii sejneńskiej, później stały się samodzielną parafią, którą jest do dziś.
Pozostałe wsie gminy Puńsk powstawały mniej więcej w XVI-XVII w. Warto wspomnieć Jegliniec i jaćwieską górę zamkową (ok. 6 arów, na płaskowyżu usypany kopiec 8 m wysokości, 4 m szerokości). Wśród wykopalisk znalezionych przez ekspedycję archeologów Muzeum Archeologicznego w Warszawie, sektor bałtycki, była ceramika, wyroby z kości i rogów, narzędzia, broń, ozdoby z XI-XII w.
W Krejwianach stoi pomnik ku czci litewskiego kolportera książek, P. Matulewiczusa. W Trakiszkach oprócz nowej stacji kolejowej, stoi jeszcze carska stacja kolejowa z XIX w. W Giłujszach – lesie giłujszańskim jest wzgórze dziś porośnięte dąbrową, nazywane Borsuczą Górą (nazwa pochodzi od borsuczych nor, których niegdyś tu nie brakowało). Na szczycie pagórka była kiedyś kapliczka, gdzie ludzie modlili się i składali ofiary. Starsi ludzie sądzą, że w pradawnych czasach było to święte miejsce pogańskich obrzędów religijnych: płonął tu wieczny ogień, były składane ofiary dla bogów. Kto bezcześcił naokoło rosnącą zieleń, mogło go spotkać nieszczęście.
Między wsiami Rejsztokiemie i Wojtokiemie jest “Góra Wisielców” (12-15 m wysokości), - podobno w tym miejscu Rosjanie powiesili jednego z powstańców styczniowych w 1863 r.
W wielu wsiach Gminy Puńsk, w okresie międzywojennym i tuż po II Wojnie Światowej, działały szkoły litewskie, kółka artystyczne, oddziały Towarzystwa św. Kazimierza.
Powyzsze informacje na temat Puńska pozwolilem sobie przedstawic z oficjalej strony internetowej tej gminy i Ci ktorzy doczytali do konca przyznają ze są dosyc interesujace.
Tak sie zlozylo ze w samym Puńsku troche nam braklo czasu na zwiedzanie, ale obiecalem sobie ze jeszcze raz przyjade do tej sympatycznej miejscowosci.
W droge powrotna do Szurpił wyjechalismy po sutym obiedzie w regionalnej restauracji i znow dwoja dla relacjonujacego gdyz tak sie zlozylo ze nawet nazwy knajpki nie zapisalem ale za to podkreslam goscinnosc przesympatycznego wlasciciela ktory nas calkowicie gratis ugoscil naleweczką wlasnej produkcji - mial nawet chec pogawedzic ale zrobila sie pozna godzina, a do Jeleniewa kawal drogi wiec z przykroscia musielismy wsiadac na nasze "stalowe rumaki" i juz glowną droga powiatową przez Szołtany, Słobudkę,Szypliszki dojechalismy ponownie do m. Bacejły i stamtąd tez prostą drogą ( juz nie bylo czasu na boki gdyz robil sie wieczor)do Jeleniewa, zakupy i "juz" 0 19.30 w Szurpilach.
W tym dniu wyliczono ze na licznikach usrednioną odleglosc to 66 km.
W sumie od poczatku naszej wyprawy mialem "na liczniku" 274 km. wiec "rezultat" niezly i jak się pożniej okarze byla to polowa dystansu jaki 'przebylem" po suwalszczyźnie.
Nastepna relacja z nowej bazy wypadowej w m. Sumowo.

sobota, 11 lipca 2009

SUWALSZCZYZNA - WYPRAWY - II

S Z U R P I Ł Y 28-06-2009

Pierwszą oficjalna wyprawe po pieknej ziemi suwalskiej rozpoczelismy spotkaniem z cała grupą gorzowską o godzinie 10.00 w charakterystycznym punkcie Szurpil czyli pod sklepem. Mielismy ze Stachem przyjemnosc poznac calą sympatyczną grupke na czele z Panią prezes Anią i niezwlocznie wystartowalismy na trasę. Pierwszym etapem byla Gora Cisowa w okolicach m. Gulbieniszki na która "wtoczylismy się" z rowerami co jak widac na fotkach wymagalo sporo wysilku ale dla takich widoków warto bylo.





Z Gulbieniszek w kierunku m.Sidory dojechalismy przy pieknej slonecznej pogodzie , podziwiajac krajobrazy ziemi suwalskiej dojechalismy do Smolnik skad juz szlakiem rowerowym wokol jeziora Szelment przejechalismy do m. Rogozajny Male, przez Soliny, dalej przez Rogozajny Wielkie, okliny, Antosin, dziadówek,Klajpedę dojechalismy nad najglebsze jezioro w Polsce - Hańczę
Zapomnialem dodac ze w grupie gorzowskiej znajdowala się miedzynarodowa obsada w osobach Sabiny i Gerarda z Niemiec i na jednej z fotek przedstawilem Sabine jak pokonuje wzniesienie wokój jeziora Jaczno - pozdrawiam Was moi drodzy.
Ponizej znów kilka fotek znad Hańczy i a propo samej nazwy to jako ciekawostke powiem ze jezioro Chańcza(przez Ch) znajduje sie równiez w okolicach Kielc.






Znad Hańczy juz w drogę powrotną przez wspominaną w pierwszej relacji miejscowosc Kruszki, Malesowiznę minelimy Szurpily i za namową Grzegorza pojechalismy spowrotem do Jeleniewa na spóźniony obiad. Na kwaterę juz bez Majki dojechalismy ok. 17.30, kapiel i odpoczynek czyli pelny relaks do wieczora.

Jeszcze tylko zaznacze ze w tym dniu przejechalimy 56 km. a wiec dystans akurat dla kazdego przecietnego cyklisty w tempie iscie spacerowym

29 C Z E R W I E C 2009 SZURPIŁY STAŃCZYKI SZURPIŁY

Kolejny wyjazd w w/w dniu jak zwykle o 10.00 rozpoczelismy od Góry Zamkowej gdzie juz bylem ze Stachem i stamtad juz w grupce troche mniejszej ( wspomnianą wczesniej "bandą" Madzi) czerwonym szlakiem rowerowym pojechalimy do m. Wodzilki. gdzie w drodze kilka fotek przed drewnianym kosciólkiem staroobrzedowców ( miejscowosci nie pamietam) znów uwiecznilem naszą sympatycza grupkę - chyba ladne te fotki prawda?






Z Wodzilek przez Blaskowiznę, Hańczę, Bućki, Blendę dojechalimy do m. Przerol gdzie znow dluzsza przerwa na uzupelnienie plynow, lody i znow fotki. Zatrzymalismy sie w ladnym parku przy fontannie co widac ponizej.








Odpręzeni i posileni z Przerosa znow szlakiem rowerowym przez Wysoki Garb, Sypytkę, Maciejowieta dotarlimy do niebieskiego szlaku rowerowego E-11 ktory na mapach zaznaczony jest jako Europejski Rowerowy Szlak Dalekobierzny ktorym dojechalismy do celu naszej dzisiejszej wyprawy a mianowicie do m. Stańczyki gdzie znajdują sie slawne na cala Polske wiadukty kolejowe. Co prawda nie sa to wiadukty aktualnie uzywane dla celow kolejowych a warttym podkreslenia jest fakt ze zbudowane w latach 1912-1927 sprawiaja imponujace wrazenie co uwidocznilem na ponizszych zdjeciach.











Ze Stanczyk w droge powrotną planowalimy pierwotnie jechac bocznymi trasami rowerowymi ale troche przestraszylismy sie zachmurzonego nieba i dlatego tez juz droga powiatoewą Nr 651 przez Puszcze Romnicką, Zytkiejmy, miejscowoć o sympatycznej nazwie LENKUPIĘ, Żerdziny, Bolcie dojechalimy do Wiżajn, przez Rutke Tartak, Bacejły i stamtąd odbilismy znów droga powiatową do Jeleniewa.
W tym dniu byl to nasz swoisty rekord przejazdu w jednym dniu gdyz przejechalismy naszą grupką 90 km za co szczegolnie chcialem pochwalić wytrzymalosc Majki ktora bez specjalnego treningu rowerowego pokonala ta trasę - brawo Maja.
Jeszcze tyko zakupy zywieniowe w Jeleniewie i "juz" ok 18.00 na kwaterze.
Chcialbym jeszcze dodac kilka zdan na temat mojego dosyc szczegolowego opisu nazw miejscowosci i w miare szczegolowy rodzaj tras ktore przemierzalismy, poniewaz byc moze ktos z czytajacych tą moją "produkcję" zechcialby skorzystac z tej propozycji to polecam i bylbym zadowolony gdyby tak sie stalo.
Tyle opisow na dzień dzisiejszy-kolejna relacja w osobnym poscie powyzej z wyprawy do Puńska.