niedziela, 7 listopada 2010

W Y P R A W A - D O - W Ł O C H - I - W A T Y K A N U - 19-24.X.2010

19 - 20  PAŹDZIERNIK   W E N E C J A  
W dniu dzisiejszym zebrałem się wreszcie na nietypową relację, a mianowicie spróbuje opisać swoje wrażenia z wycieczki do Włoch i Watykanu organizowanej przez mój zakład pracy i w towarzystwie przesympatycznej grupy koleżanek i kolegów z Zakładu Linii Kolejowych w Skarżysku Kamiennej.
Wymienioną wycieczkę tez można nazwać WYPRAWĄ, ponieważ jazda autokarem od 7.00 we wtorek 19 października do godz. 22.00 dnia 20 października to prawdziwa 25 godzinna wyprawa. Mieliśmy oczywiście co 4 godziny przerwy w podróży, autokar klasy LUX, jednak sama jazda w takim okresie czasu była niezwykle mecząca. Sympatyczna PANI pilot z biura turystycznego JUVENTUR bardzo starała się umilić nam podróż, lecz  całe trudy drogi wynagrodziły nam niezapomniane wrażenia o czym postaram się napisać w tym poście.
Poniżej parę fotek z samej trasy a jechaliśmy przez Kraków, Katowice, przejście w Cieszynie i dalej przez Czechy, Austrię i "już" ok. 4.00 w Wenecji.
      




















































































Na zdjęciu powyżej udało mi się "pokazać" w towarzystwie Pani EWY - główny organizator wycieczki i  Dyrektora Zakładu dzięki któremu mieliśmy przyjemność odbyć tak wspaniałą wyprawę. Obok szefa - Ania K. przesympatyczna koleżanka z działu finansowego która już na pierwszym postoju  ....zajada się lodami.Przy okazji kolejnych fotek postaram się przedstawić pozostałych uczestników, chociaż pewnie wszystkich nie udało mi się sfotografować, niektórzy wręcz tego sobie nie życzyli więc ograniczę się do niektórych za co pozostałych przepraszam.         

















Powyżej kolejna "ważna " osoba  ( przynajmniej dla mnie) z grupy uczestników wycieczki, a mianowicie "moje ślubne szczęście" JOLA,  chwilę przed wyruszeniem w dalszą drogę na ostatnim postoju w Polsce.
Zdjęcia poniżej to już Wenecja, gdzie zajechaliśmy jak wspominałem ok. 4.00 nad ranem 20.X.
 a już o 7.00 mieliśmy zarezerwowany stateczek który dowiózł nas do centrum miasta.











































































Zdjęcia powyżej "robiłem" podczas ok. 40 minutowego rejsu stateczkiem i już na samym początku "zakochałem" się w tym mieście i obiecałem sobie, ze kiedyś tu jeszcze wrócę. Kolejne fotki to już piękne uliczki tego cudownego miasta































Poniżej kilka zdań na temat samego miasta
Wenecja to miasto położone na licznych bagnistych wyspach na Morzu Adriatyckim. Z tego względu jest to miasto kanałów – nie ma w nim samochodów, autobusów, a cały transport odbywa się drogą wodną lub pieszo. Najpopularniejszym środkiem lokomocji jestvaporetto (tramwaj wodny). W XX wieku wyspy połączono linią kolejową i autostradą. Wenecja jest znanym na całym świecie ośrodkiem turystycznym i kulturalnym. Ze względu na swoją architekturę jak i nietypowe położenie, Wenecja znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Patronem miasta jest Św Marek Ewangelista. W bazylice jego imienia złożone są jego (oraz innych świętych) relikwie.
Światową popularność zyskał karnawał wenecki. Istotnym elementem ubioru bawiących się są maski. W Wenecji odbywa się ważny festiwal filmowy i biennale sztuki współczesnej.
Obecnie Wenecja jest ustawicznie podtapiana. Stare budynki, atakowane przez zanieczyszczone morze, ulegają zniszczeniu.Historyczna część Wenecji pełni głównie funkcje turystyczne. Większość mieszkańców (ponad 200 000) zamieszkuje w położonym na stałym lądzie Mestre, które formalnie jest dzielnicą Wenecji, w samej Wenecji zamieszkuje zaledwie około 50 000 ludzi, liczba Wenecjan spada ponieważ ceny mieszkań rosną i wielu mieszkańców nie stać na opłaty co zmusza ich do przeprowadzki.


















Nasza Pani pilot dużo więcej szczegółów powiedziała na temat Wenecji niż powyżej napisałem ale już sama obecność tam była dla nas bardzo interesująca.

















Zdjęcie na którym tak ładnie uśmiecha się Jola, przedstawia w tle sławny Most Westchnień (. Ponte dei Sospiri) - najbardziej znany most Wenecji, także jeden z najbardziej znanych na świecie. Został on zaprojektowany przez Antoniego Contino, zaś budowę ukończono w 1614 roku.
Most łączy pomieszczenia I piętra Pałacu Dożów z budynkiem nowego więzienia (Prigioni Nuove) zbudowanym na przełomie XVI i XVII wieku. Obudowana konstrukcja jest przewieszona nad Kanałem Pałacowym. Wewnątrz mostu znajdują się dwa oddzielone od siebie korytarze.
Celem zbudowania mostu było umożliwienie połączenia pomiędzy więzieniem a obradującym w Pałacu Dożów Trybunałem Kryminalnym. Przez most prowadzono skazańców do cel, gdzie mieli odsiedzieć swój wyrok.
Most swoją sławę zawdzięcza XIX-wiecznym romantycznym pisarzom. Wedle ich wyobrażeń przechodzący tędy skazańcy mieli tęsknie wzdychać (stąd także nazwa mostu) do swych ukochanych pozostających na wolności i do "wolnego świata", który widzieli ostatni raz przed odbyciem kary; niektórzy - w ogóle ostatni raz w życiu.
Wnętrze mostu jest udostępnione dla zwiedzających muzealne wnętrza Pałacu Dożów. Z zewnątrz można go oglądać m.in. płynąc gondolą lub z Ponte della Paglia.















































Takimi uliczkami spacerowaliśmy po Wenecji - jeszcze nie sprzątnięte worki ze śmieciami gdyż rozpoczęliśmy zwiedzanie bardzo wcześnie rano.  Poniżej już słynne kanały weneckie i wbrew obiegowej opinii nie odczuwałem żadnego "smrodu"  jak panuje obiegowa opinia.
























































































Na zdjęciu po lewej kolega Zenek z żona z pociągu ratowniczego i Ewa G z Bliżyna a w głębi nasza grupka która z uwaga słucha opowieści naszej Pani pilot o historii samego miasta

Miasto na wyspie zostało założone w 452 roku przez uciekinierów przed barbarzyńskim plemieniem Hunów. Choć później znalazło się w strefie wpływów Bizancjum, zdołało uzyskać niezależność. Wenecja była państwem-miastem, na wzór greckich polis, jej ustrojem była republika. Głową państwa był doża Wenecji (doge – książę), teoretycznie nieusuwalny, wybierany w wyborach przez miejską arystokrację, sprawujący funkcję dożywotnio, jednak w praktyce często zmuszany do ustąpienia.
Zainteresowania polityczne Republiki Weneckiej koncentrowały się wokół wschodniej części Morza Śródziemnego . Wenecja kontrolowała wybrzeża AdriatykuWyspy EgejskieKretęCypr,Korfu i inne wyspy.
Państwo było wielonarodowościowe: Włosi, Grecy, Słowianie, wielokulturowe jak i wieloreligijne. Bliskość Rzymu wymuszała posłuszeństwo wobec papieży, ale w Wenecji panowała wolność religijna (choć np. właśnie w Wenecji został aresztowany Giordano Bruno). Szczyt konfliktu z papiestwem przypadł za pontyfikatu Juliusza II27 kwietnia 1509 r. Juliusz II zorganizował przeciwko Wenecji Ligę w Cambrai.
Wenecja walczyła głównie przeciw muzułmańskim Turkom, prowadząc handel ze Wschodem. W XIII wieku Marco Polo dotarł do Chin. Wenecja zazdrośnie strzegła swojego monopolu na handel jedwabiem i przyprawami. Jednak w XV wieku Vasco da Gama dotarł do Indii, otwierając nową, dłuższą, ale i bezpieczniejszą drogę do tego półwyspu. W 1508 roku Portugalczycy rozpoczęli walkę z arabskimi kupcami, chcąc wyprzeć ich z Indii. Wenecja wsparła kalifa Aleksandrii w budowie floty; ta jednak została pokonana w bitwie morskiej niedaleko Diu (wojskami portugalskimi dowodził Alfonso de Albuquerque). Znaczenie Wenecji zaczęło słabnąć, choć do końca pozostała miastem łączącym Wschód z Zachodem, miastem sztuki i architektury.
1797 r. Wenecja została zdobyta przez Napoleona. Po pokoju w Campo Formio Wenecja została włączona do Austrii. Była najdłużej istniejącą republiką w dziejach.
Podczas Wiosny Ludów 17 marca 1848 r. proklamowano na krótko niepodległość.
XIX wieku Wenecja została włączona do nowo powstałego Królestwa Włoch.
































W tym miejscu udało mi się zrobić fotkę Małgosi- mojej sympatycznej koleżance z Sekcji a poniżej w głębi na tym samym mostku  równie sympatyczny kolega Tomek z Suchedniowa no i moja skromna osoba uwieczniona "dla potomnych"  ha ha ha






















































































































































































































































Zdjęcia poniżej to już Bazylika i  plac św. Marka w Wenecji. W momencie gdy tam byliśmy wcześnie rano był on prawie całkowicie zalany wodą. Jak widać na fotkach wszyscy poruszaliśmy się po takich specjalnych pomostach i w pewnym momencie musieliśmy nawet przejść przez jedna z uliczek nawet po kostki w wodzie.





































































































































Niektóre osoby z grupy naszych wycieczkowiczów miały ochotę  na przepłyniecie się jedną z takich "łódek" jednak cena jaka zaproponował  gondolier, a która wynosiła 100 EURO za 45 minut przejażdżki była "trochę" za wysoka jak na takich zwykłych kolejarzy z Polski.























































Poniżej kilka zdań na temat Bazyliki św. Marka której kilka fotek udało mi się zrobić.
Bazylika św. Marka (wł. San Marco) zbudowana została w Wenecji przy placu św. Marka dla pochowania relikwii św. Marka. W 828 kupcy weneccy wykradli jego szczątki z Aleksandrii i przywieźli na lagunę. Pomysł pochowania ciała ewangelisty związany jest z legendą, zgodnie z którą Marek podczas podróży morskiej do Rzymu zatrzymał się na lagunie. Tu ujrzał anioła, który słowami: Pax tibi, Marce evangelista meus, ujawnił jemu miejsce pochowania. Św. Marek został obwołany patronem niezależnej Wenecji (pod zwierzchnictwem Bizancjum był nim św. Teodoryk). Skrzydlaty lew, symbol św. Marka, przytrzymujący otwartą księgę z wyrytymi słowami anioła stał się herbem republiki.
Fundatorem pierwszego kościoła był doża Angelo Partycipazio. Konsekracja odbyła się, w 832 roku ale już w 976 pożar powstały podczas powstania przeciwko doży zniszczył kościół i Pałac Dożów (Palazzo Ducale).
W latach 1063-1094 kościół został odbudowany. Budowla wzorowana na konstantynopolskim kościele św. Apostołów (używana jest także nazwa kościół Dwunastu Apostołów) została zaprojektowana w stylu bizantyjskim na planie krzyża greckiego z pięcioma kopułami rozmieszczonymi nad nawami w ramionach krzyża i nad polem w przecięciu się naw. Konstrukcjaczasz przypomina rozwiązania architektury islamu. Podobne kopuły wykonano nad meczetem Umara 
Jerozolimie i nad mauzoleum dynastii Fatymidów w Kairze.
Fasada była wielokrotnie rozbudowywana i przebudowywana. Po 1204 dobudowano narteks otaczający ramię wejściowe kościoła. Zgodnie z życzeniem doży Domenico Selvo, każdy statek wenecki zobowiązany był do przywożenia darów służących ozdobie nowej świątyni. Stąd różnorodność stylistyczna wielu detali architektonicznych pochodzących 
z różnych miejsc i wykonanych na przestrzeni długiego czasu. Mimo wszystko kościół zachował swój pierwotny styl.
Od strony Placu św. Marka kościół zdobi szeroka (52,0 m) fasada z pięcioma portalamizwieńczonymi półkolistymi tympanonami ozdobionymi barwnymi mozaikami. Nad skrajnymi drzwiami po lewej stronie znajduje się mozaika z ok. 1260 roku przedstawiająca fasadę bazyliki (jest to najstarsze zachowane przedstawienie budowli). Mozaika nad drzwiami z lewej strony (obok wejścia środkowego) przedstawia sprowadzenie ciała św. Marka. Środkowy portal zdobi romańskie obramowanie. Na środkowym łuku umieszczono alegorie pór roku i 12 miesięcy, łuk zewnętrzny zdobią postacie rzemieślników weneckich. Mozaika przedstawia zmartwychwstałego Chrystusa. Dekorację drzwi rozpoczęto ok. 1255 roku, a ukończono na początku XIV wieku.
Nad portalami znajduje się pozioma galeria ('Loggia dei Cavalli, dostępna dla zwiedzających). Środkową jej część zdobią cztery konie z kwadrygi. Są to kopie, oryginały znajdują się w Museo Marciano, rzeźby przywiezionej w 1204 roku z konstantynopolskiego hipodromu na polecenie doży Enrico Dandolo. Kwadryga z czwórką koni, wykonana 
z pozłacanego brązu najprawdopodobniej w II wieku p.n.e. (rzeźba jest datowana na okres od IV wieku p.n.e. do I wieku p.n.e.). Jest to jedyna tego typu rzeźbą zachowana do naszych czasów. Stała się symbolem potęgi miasta. Napoleon Bonaparte, po zdobyciu miasta kazał wywieźć ją do Paryża, skąd powróciła po przejściu miasta pod zwierzchnictwo austriackie. Powyżej galerii, w osiach drzwi, cztery półkoliste pola obramowane ostrymi łukami w stylu późnego gotyku lombardzkiego z elementami wczesnego renesansu florenckiego (XIV-XV wiek). Cztery z nich zdobią XVII-wieczne barokowe mozaiki z scenami z życia Chrystusa. Na szczycie środkowego łuku umieszczona jest statua św. Marka, dzieło Niccolo Lambertiego, poniżej złoty lew św. Marka. W narożniku fasady, przy głównym wejściu do pałacu Dożów, Porta della Carta, umieszczona jest starożytna (z IV wieku) rzeźba z czerwonego porfiru przedstawiająca grupę tetrachów.
Wnętrze bazyliki prezentuje się bardziej jednolicie, jest podzielone rzędami marmurowych kolumn o złoconych, korynckich głowicach. Nad nawami bocznymi umieszczono empory otwarte do wnętrza kościoła. Dolne partie ścian 
i filarów pokrywają płyty marmuru a powyżej nich oraz na powierzchniach posadzki, kopuł i sklepień umieszczono bogate mozaiki ze złotych i szklanych tesser. Do ich ułożenia doża Domenico Selvo sprowadził artystów z Konstantynopola. Dość szybko dołączyli do nich miejscowi uczniowie, którzy opanowali sztukę wytwarzania tesser ze szkła (jeden z najlepszych warsztatów założono na wyspie Murano). Pierwsze mozaiki w większości zostały uszkodzone przez pożar 
1106 roku. Zastąpiono je wykonanymi przez miejscowych mistrzów w stylu naśladującym sztukę bizantyjską. Cechy bizantyjskie zostały połączone z elementami romańskimi i wczesnochrześcijańskimi. Większość mozaik pochodzi z XIIXV wieku. W sumie pokrywają ok. 4000 m². Bogate sceny figuralne, ornamenty roślinne, geometryczne 
i zoomorficzne, tworzą bogactwo obrazów trudne do ogarnięcia podczas jednorazowego pobytu we wnętrzu kościoła. Najstarszy fragment mozaiki (z XIII wieku) zachował się w narteksie, jest on inspirowany malarstwem miniaturowym z V – VI wieku.
Za głównym ołtarzem znajduje się cenny zabytek jubilerskiej sztuki bizantyjskiej Złoty Ołtarz (Pala d'Oro). Pierwsza plakietka ołtarza została wykonana w Konstantynopolu w 976 roku, sprowadził ją do bazyliki doża Pietro II Orseolo
W XII wieku została zastąpiona nową, wielokrotnie przerabianą i wzbogacaną. W 1209 roku dodano do jej górnej części sześć kolejnych plakietek przywiezionych z Konstantynopola (pochodzą one z kościoła Hagia Sofia lub klasztoru). Kolejne elementy elementy dodano w 1345 roku. W plakietce o wymiarach 3,40 × 1,40 m umieszczono emaliowane płytki i krążki, figurki i szlachetne i półszlachetne kamienie, w tym 1300 pereł, 300 szmaragdów, 300 szafirów, 400 granatów i 15 rubinów.
W północnej części nawy głównej znajduje się Capitello del Crocifisso. Krucyfiks przywieziony w 1204 
z Konstantynopola osłania cyborium wsparte na 6 kolumnach z afrykańskiego marmuru z bizantyjskimi, złoconymi głowicami. Na szczycie baldachimu umieszczono agat o średnicy 31 cm. W kaplicy, we wschodniej części północnego transeptu znajduje się ikona Madonny Nikopea, namalowana w X wieku.Dwie ambony to zabytek z początków XIV wieku. Z ambony po prawej stronie ołtarza przedstawiano ludności nowego dożę.Do południowej części transeptu przylega XIV-wieczne baptysterium, ufundowane przez dożę Andreę Dandolo. Ściany baptysterium zdobią mozaiki związane z wenecką szkoła ludową.
Zdjęcia poniżej to już muzeum Antonio Vivaldiego 






















Cześć osób z grupy było już nieco zmęczone, niektórzy nawet trochę ziewali - nie dziwie CI się Irenko
( moja koleżanka z Szydłowca z którą pracowałem jako dyżurny ruchu), obok po lewej przemiła  Krystyna Dz. tez z Szydłowca i trzecia koleżanka - Jadwiga która uśmiecha się ładnie tylko nie  wiem czy do mnie czy ...ze mnie?.   Na tym zdjęciu jest jeszcze jedna z koleżanek - zawstydzona a może zmęczona Marzenka K. z Bliżyna - POZDRAWIAM WAS serdecznie moje panie.




















Z drugiej strony fontanny odpoczywają od lewej kolega Artek z żoną, Ania  R. z biura, wspomniana Małgosia i Jasia S. ze Stąporkowa - bardzo mi było z Wami byc na tej wyprawie.
Fotka poniżej to z lewej Ela - żona Tomka K. o którym wspominałem, razem z Zosią C. - jesteście super dziewczyny - POZDRAWIAM WAS również.




















Ładny uśmiech Pani na pierwszym planie należy do ELI W. która na wycieczce jest razem z mężem którego pewnie gdzieś dalej przedstawię. Pozostałe osoby na tym zdjęciu to Adam P z córką, wspomniana Ania K, Adam z EWĄ która mimo przeziębienia zdecydowała się na ten wyjazd - podziwiam CIĘ Pani EWO i chyba nie żałujesz?
Poniżej kolejne fotki z placu św. Marka które robiłem już w drodze powrotnej do stateczku i można zwrócić uwagę ze już prawie było sucho.







































Te sympatyczne Panie przy moście westchnień to żony Zenka i Sławka - obaj koledzy z pociągu ratowniczego- ciekawe do czego albo raczej do kogo Dorotka ....wydaje się wzdychać.




















To już Jola  przed wyjazdem z Wenecji a na zdjęciu poniżej nasz pokój hotelowy a właściwie "łoze" w pokoju hotelowym w m. Lavinio o którym marzyłem przez cała sześciogodzinną drogę z Wenecji.


















Otwarte okno w naszym pokoju "wychodzi" bezpośrednio na plażę nad morzem Tyreńskim którego szum bardzo szybko uśpił nas po tak wyczerpującym dniu.
Tyle relacji w dniu dzisiejszym z pierwszego dnia WYPRAWY która tym razem ....nie była wyprawą rowerową.


21 PAŹDZIERNIK 2010  R Z Y M  R O M A
Wypoczęci i zrelaksowani wrażeniami z Wenecji już ok. godz. 5.30 "na nogach", szybkie śniadanie, kilka fotek przed wyjazdem m.in. wschód słońca nad brzegiem morza oraz kilka innych pamiątkowych zdjęć i odjazd do zaplanowanego na dzień dzisiejszy Rzymu.































































































 Miejsce naszego zakwaterowania czyli hotel w m. Lavinio znajduje sie w odległości ok. 80 km. od Rzymu i trasę tą przebyliśmy w szybkim czasie ok. 2 godzin.Swoistą ciekawostką jest fakt, że w samym Rzymie turyści "przemieszczają " się po mieście metrem lub komunikacja autobusową co jest bardzo korzystne chociażby ze względu na czas ponieważ przy tak zatłoczonym mieście przejazd autokarem byłby po prostu niemożliwy. Nasza sympatyczna grupka również metrem, po przejechaniu sześciu przystanków ze stacji Laurentina  znalazła się na stacji metra która nazywa się .....COLOSEUM.

















Jak sama nazwa wskazuje zaczęliśmy zwiedzanie od tego miejsca. Zdjęcia które poniżej zamieszczam są nie tylko mojego autorstwa, a kilka zdań na temat najbardziej znanego symbolu Wiecznego Miasta pozwoliłem sobie "ściągnąć" z Wikipedii, ponieważ nadmiar wrażeń "widokowych" nie pozwolił zapamiętać wszystkiego z wyczerpujących informacji przekazywanych nam przez sympatyczną panią przewodnik.
     






































































































































































































Amfiteatr Flawiuszów, od średniowiecza potocznie nazywany Koloseum, jest najbardziej znanym symbolem Wiecznego Miasta i zarazem jedną z najwspanialszych budowli antycznych, które dotrwały do naszych czasów. Jest on doskonałym świadectwem wielkiego poziomu architektury i budownictwa Imperium Rzymskiego.Amfiteatr zaprojektował nieznany nam architekt wychowany w środowisku grecko-rzymskim, który wykorzystał doświadczenie budowlane kilku pokoleń, uzupełniając je kilkoma innowacyjnymi rozwiązaniami własnymi. Budowa Koloseum rozpoczęła się w ok. 70 lub 72 r. na polecenie założyciela dynastii Flawiuszów, cesarza Wespazjana, który nakazał  wznieść tę budowlę na miejscu sztucznego jeziora ozdabiającego Domus Aurea – Złotego Domu cesarza Nerona. Wespazjan, który doszedł do władzy przez pucz wojskowy, chciał w ten sposób zaskarbić sobie względy ludu rzymskiego, niezbędne do konsolidacji zdobytej władzy. Jako sławny generał-zwycięzca – pogromca powstania żydowskiego w Palestynie, cesarz dysponował dużymi zasobami finansowymi oraz wielką masą jeńców-niewolników.  W 80 r. n.e. syn i następca Wespazjana, cesarzTytus, uroczyście otworzył amfiteatr, oferując ludowi rzymskiemu studniowe igrzyska, w których zabito ok. 900 skazańców-gladiatorów oraz ok. 5000 sztuk dzikich zwierząt. Przez następne wieki Koloseum było świadkiem tysięcy takich dni, w których ryk zabijanych bestii i krew rannych lub zabitych gladiatorów syciły żądzę zemsty i mocnej rozrywki tysięcy Rzymian. Pierwotnie gladiatorami byli żołnierze, którzy prezentowali przed widzami swe umiejętności, z czasem jednak zastąpili ich niewolnicy i więźniowie walczący na śmierć i życie. Często to władcy i widzowie decydowali o dalszych losach aktorów widowiska; machnięcie chusteczką oznaczało ułaskawienie, natomiast słynny do dziś gest zwrócenia kciuka do dołu to śmierć.Średniowieczna nazwa “Koloseum” pochodzi od ludowej nazwy 36-metrowego kolosa – posągu Nerona, który stał przez wieki tuż obok amfiteatru (zachowały się jedynie jego nieliczne fragmenty).Amfiteatr ma formę elipsy o długości 188 m i szerokości 156 m, obwodzie 524 m i wysokości 48,5 m. Składał się z 4 kondygnacji sklepionych krzyżowo, na których biegną rzędy korytarzy i schodów. Trzy kolejne rzędy łuków zaznaczały z zewnątrz kolumny doryckie, jońskie i korynckie, czwarty najwyższy rząd zdobiły korynckie pilastry. W podziemiach amfiteatru znajdowały się pomieszczenia dla gladiatorów, zbrojownie, magazyny, klatki dla zwierząt. Arena - drewniana podłoga pokryta kilkucentymetrową warstwą piasku (nazwa pochodzi od słowa łacińskiego harena - piasek) była wyjątkowo duża (86×54 m) i doskonale widoczna z każdego miejsca amfiteatru. Wokół areny było podium (suggestum), na którym mieścił się tron imperatoraoraz miejsca dla jego rodziny i senatorów. Dalej zasiadali trybuni ludu, wojskowi oraz przedstawiciele możniejszych rodów plebejskich. Na trybunach obowiązywał podział według płci i statusu społecznego. Najbardziej odległe miejsca (ok. 50 m nad sceną) zajmowały kobiety, niewolnicy i biedota. Na widowni znajdowało się ponad 50.000 miejsc siedzących i kilka tysięcy miejsc stojących. Do Koloseum prowadziło 80 wejść (vomitoria), każde ponumerowane, umożliwiające bardzo szybkie opuszczenie amfiteatru przez widzów. Budowla nie miała stałego dachu, jednak w czasie deszczowych lub bardzo słonecznych dni było przykrywane wielkim, wodoodpornym płótnem (velarium).Mimo, że Koloseum zachowało się do dzisiaj, to w jego wnętrzu niewiele pozostało z oryginalnych elementów zdobiących trybuny i ściany. W 217 r. arena i najwyższe kondygnacje uległy zniszczeniu w wyniku ogromnego pożaru, w kolejnych latach trzęsienia ziemi i mniejsze pożary kolejno niszczyły poszczególne partie amfiteatru. W XIV wieku, po wielkim trzęsieniu ziemi w 1349 roku,  Koloseum stało się kopalnią kamienia budowlanego (stąd pochodzą bloki użyte do budowy m.in. Palazzo Venezia czy Palazzo Barberini). Niepewny los budowli trwał do 1744 r., kiedy to papież Benedykt IV poświęcił go i ogłosił miejscem męczeństwa chrześcijan. Od drugiej połowy XVIII wieku w każdy Wielki Piątek odbywa się tutaj Droga Krzyżowa pod przewodnictwem papieża.Koloseum do dzisiaj jest dumą Rzymu i wzbudza zachwyt każdego, kto przyjeżdża do Wiecznego Miasta. Jest usytuowane w samym sercu stolicy, w otoczeniu wielu zabytków, m. in. Forum Romanum i parku Oppio, gdzie można odpocząć kryjąc się w cieniu drzew.


























































































































Zdjęcia powyżej to Forum Romanum, niegdyś serce miasta gdzie kwitło życie polityczne, kulturalne
 i towarzyskie Rzymu, następnie zniszczone przez pożar, trzęsienie ziemi, najazd Wizygotów, obecnie świadectwo potęgi starożytnego świata i obraz zmian jakie zachodziły przez poszczególne epoki.
Rynek rzymski, bo tak brzmi przełożenie nazwy z łaciny, leży u stóp Kapitolu i Palatynu. Dziś jest jednym z najchętniej odwiedzanych zabytków, choć obraz Forum Romanum niektórych turystów rozczarowuje. Trzeba wyobraźni, by w pełni docenić to miejsce. Niestety czas nie był dla Forum łaskawy. Miejsce ulegało stopniowemu zniszczeniu, przez pewien czas stanowiło kamieniołom, z którego pozyskiwano budulec pod nowe inwestycje, służyło do wypasu bydła czy jako targowisko. Dopiero na początku XIX w. rozpoczęto prace archeologiczne, które trwają do dziś. Dzięki nim dowiadujemy się wielu istotnych szczegółów na temat Forum. Dzięki archeologom nie postępuje już tak znaczne wyniszczanie zabytków. Forum Romanum świadczy o potędze starożytnego Rzymu, które przez pięć wieków było źródłem panowania nad znaczną częścią świata.Miejsce to powstało w VIII w .p.n.e. na osuszonym bagnie. Czas świetności Forum przeżywało w początkowym okresie republiki oraz początkach cesarstwa. Wówczas stało się sercem miasta, miejscem spotkań, skupiskiem instytucji politycznych i religijnych, a także sklepów i kramów. Niestety wraz z rosnącą rolą Rzymu konieczne stało się wytyczanie nowych placów pod życie polityczne i towarzyskie. Forum straciło na znaczeniu i nie odzyskało już swej pozycji.
Z Forum Romanum  w spacerowym tempie przy pięknej słonecznej pogodzie udaliśmy się  na Kapitol
    

































































Od najdawniejszych czasów KAPITOL był ośrodkiem politycznego, towarzyskiego i religijnego życia Rzymu. Na szczycie wzgórza znajduje się Piaza del Campidoglio, dzieło Michała Anioła, otoczony pięknymi pałacami z konnym posągiem Marka Aureliusza pośrodku interesującego wzoru elips i wolut, które Michał Anioł sam zaprojektował na szarej nawierzchni. Do 1538 roku pomnik stał na placu Loterańskim, a na Kapitol przeniósł go Michał Anioł. Przy placu znajdują się Palazzo Senatorko, Palazzo Nuovo (Muzeum Kapitolińskie) i Palazzo dei Conservatori. Bliźniacze pałace Palazzo Nuovo i Palazzo dei Conservatorin zaprojektował Michał Anioł, a budowali je Girolamo Rainaldi za pontyfikatu Ignacego X (Palazzo Nuovo) Giacomo della Porta po 1563 roku. Do placu prowadzą przepiękne kamienne schody. U ich podnóży umieszczone zostały egipskie lwy, a na szczycie dwa kolosalne posągi Dioskurów - Kastora i Poluksa. Wzdłuż balustrady, która zamyka plac mogliśmy podziwiać Trofea Mariusza i posągi Konstantyna i Konstantyna II, a ponadto dwie kolumny, pochodzące z via Appia. Pośrodku placu wznosi się pomnik Marka Aureliusza na Koniu. Według niektórych źródeł, posąg ten wykonany jest z brązu w II wieku po Chrystusie. Pomnik zachował się do naszych czasów prawdopodobnie, dlatego że uważano, iż przedstawia on cesarza Konstantyna. Udając się schodami w dół, z których mogliśmy podziwiać piękne kamienice rzymskie, dotarliśmy do Pomnika Wiktora Emanuela. 


























































































































































































Jak już wcześniej wspominałem  nasza grupka poruszała się po Rzymie  metrem ale i autobusem i własnie będziemy wsiadać do autobusu aby "podjechać" pod kolejne ważne miejsce a mianowicie PANTEON jako jeden z najlepiej zachowanych zabytków starożytności w Europie. 
Ta potężna konstrukcja wzięła swą nazwę od greckich słów pan – wszystko i theoi – bogowie izostała wzniesiona właśnie ku czci najważniejszych rzymskich bóstw. Na początku VII wieku została zaadoptowana na kościół chrześcijański Santa Maria ad Martyres – Marii od Męczenników.Okrągła konstrukcja powstała na Polu Marsowym, na polecenieHadriana w latach 118 – 125 r. n.e., na miejscu dwóch innych świątyń: pierwsza z nich powstała na zlecenie Marka Agrypy ok. 25 r. p.n.e. i została doszczętnie zniszczona przez pożar Rzymu w 80 r., druga natomiast, którą wybudowano w 110 r. n.e. na polecenie cesarza Domicjana została zniszczona przez uderzenie pioruna. Nowa budowla różniła się od poprzednich świątyń – powstała na planie koła z fasadą wzorowaną na świątyniach greckich. Na fasadzie widnieje ogromna inskrypcja z liter wykutych w brązie: m.agrippa.l.f.cos.tertium.fecit; z czego wynika, że budowniczym świątyni był właśnie Marek Agrypa. Z ogromnego pożaru zachował się jedynie portyk, który doskonale wkomponował się w nowy projekt. Do wnętrza prowadzą wielkie, 20-tonowe drzwi odlane z brązu.Rotundę pokrywa betonowa kopuła o średnicy 43 metrów i grubości ok. 7 metrów u podstawy, która staje się coraz cieńsza i przy samym sklepieniu ma już grubość 1 metra. Na szczycie kopuły znajduje sięcentralny otwór, tzw. oko (oculus) o średnicy 9 metrów, oświetlający wnętrze kościoła. Otwór nie jest przykryty, dlatego też marmurowa posadzka Panteonu jest wklęsła i posiada specjalne rowki, co pozwala na odpływ wody deszczowej wpadającej do środka.Wnętrze Panteonu jest imponujące. Właściwości akustyczne oraz piękna gra świateł i cieni to niezapomniane przeżycie dla każdego turysty. Znajdują się tu kapliczki i grobowce z ołtarzami. W murze u podstawy kopuły wykute są nisze przeznaczone na posągi; większość z nich zajmują grobowce królów oraz wielkich osobistości Rzymu. Jest tu grób m.in. Rafaela Santi, jego wielkiego asystenta Perin del Vaga, grobowiec Wiktora Emanuela II, Humberta I czy wielkiego malarza i architekta Baltazara Perruziego. Wewnętrzna ściana jest wyłożona żółtym marmurem i granitem i przecina siedem wnęk, dla siedmiu bóstw: Jowisza, Marsa, Neptuna, Wenus, Merkurego, Plutona i Saturna).Chociaż budowla nie zmieniła swego kształtu aż do dzisiaj, na przełomie wieków dokonywano wielu drobnych przeróbek i konserwacji. W 663 r. na polecenie cesarza Konstansa II zastąpiono złocone płytki dachu brązowymi, kilkadziesiąt lat później cały dach pokryto ołowianą blachą. W XIV wieku stał się nawet fortecą, a w okresie średniowiecza został gruntownie odnowiony: prace konserwacyjne nadzorował sam Rafael Santi.








































































































Na fotkach z Panteonu zakończę tą relacje chociaż pozostała jeszcze relacja z najważniejszej moim zdaniem części naszej wycieczki a mianowicie z WATYKANU-PLAC ŚW. PIOTRA, BAZYLIKA  I GRÓB OJCA SW J.P. II który wywarł, przynajmniej na mnie niesamowite wrażenie. W tym dniu byliśmy jeszcze na Lateranie o czym w następnej relacji.....niedługo
  
21 PAŹDZIERNIK 2010 POPOŁUDNIE 
  W A T Y K A N  
To "niedługo" trwało kilka dni i wreszcie "zebrałem" się w niedzielne popołudnie i oto dalszy ciąg relacji.
Z Panteonu autobusem komunikacji miejskiej całą grupką przemieściliśmy się do do właściwego celu naszej wycieczki czyli do Watykanu. Na placu Św. Piotra przeżyliśmy "mały" szok ponieważ cały plac przed Bazyliką był jedną wielką "kolejką" chętnych do jej zwiedzenia. Bezpośrednio przed samym wejściem chyba ze względów bezpieczeństwa ustawione były bramki tak jak na lotnisku z całymi podobnymi procedurami jak przy wylocie samolotem. Co prawda byliśmy uprzedzeni przez Panią przewodnik, żeby nie mieć przy sobie nic metalowego ale spotkała mnie niespodzianka bo zapomniałem ze pasek od spodni ma metalowa sprzączkę i ze wstydem musiałem się cofnąć. Pocieszyłem sie ze nie tylko mnie to spotkało 
i miła Pani policjant była wyrozumiała dla "niemoty" z Polski. Nie wspomniałem, że trzeba było "odstać" we wspomnianej kolejce ok. 1,5 godz. które poświeciłem na fotki które pozwalam sobie zamieścić poniżej.
          























































































































































Na zdjęciu powyżej prywatne apartamenty "naszego" Ojca Świętego i obecnego Benedykta XVI -  drugie okno u góry od prawej to miejsce cotygodniowej audiencji. Jan Paweł II z tego okna również pozdrawiał pielgrzymów z Polski. Nie ukrywam ze mieliśmy taka cichutką nadzieję, ze może przypadkiem Papież "się pokaże" ale...nic z tego nie wyszło.
































Jak już wspomniałem po ok. 1,5 godz. oczekiwania znaleźliśmy się w środku drugiego co do wielkości kościoła na świecie - Bazylice Św. Piotra.





















































Tyle fotek z samej Bazyliki a następnie udaliśmy się całą grupą do podziemi, gdzie w skupieniu przeszliśmy pomiędzy kryptami papieży tam właśnie pochowanych. Zdjęć z tego nie będzie, ponieważ jest tam całkowity zakaz fotografowania o czym uprzedziła nas nasza sympatyczna przewodniczka z Rzymu. Kolejnym zakazem o którym uprzedziła nas Pani, była niemożność zatrzymywania się przy miejscu "wiecznego spoczynku" NASZEGO OJCA ŚWIĘTEGO nawet aby "przyklęknąć" dla zmówienia modlitwy. Spotkało nas jednak duże wyróżnienie, gdyż PANI chyba "załatwiła" specjalnie dla nas, aby na kilka minut, jednak zatrzymać się cała grupą przy grobie  co było niezmiernym przeżyciem i to nie tylko dla mnie. Podejrzewam, że taki "prezent" dla NAS był wynikiem zdyscyplinowania grupy odnośnie zakazu fotografowania w kryptach, a wrażenia jak wspomniałem niesamowite. W rozmowach z uczestnikami wycieczki kilka osób stwierdziło wręcz,  że możliwość "odwiedzenia" Ojca Św. była najważniejszym punktem wycieczki.  

















Po wyjściu z Bazyliki  krótka przerwa "na lody" - bardzo dobre we Włoszech  i  już ponownie do metra którym udaliśmy się do Bazyliki św. Jana na Lateranie która była rezydencją kolejnych papieży od roku 313. Po przeniesieniu siedziby przez Benedykta XI do Perugii, a następnie (podczas pontyfikatu Klemensa V do AwinionuLateran został spalony (1308) i ograbiony. Dlatego papież Grzegorz wracając z Awinionu przeniósł siedzibę na Watykan. Lateran był ostatnim w tym dniu etapem naszej "wyprawy". Poniżej kolejne fotki oraz kilka zdań historii:

Bazylika św. Jana na Lateranie to jedna z czterech bazylik patriarchalnych mieszczących się na terenie Rzymu i Watykanu. Początkowo Lateran był rezydencją papieską, jednak w 1308 roku został spalony 
i ograbiony, przez co papież Grzegorz XI przeniósł siedzibę do Watykanu.
Sufit - dzieło Giacomo della Porta - zdobią herby trzech papieży. Nad ołtarzem głównym wznosi się baldahim z 1367 roku, z kolei pod nim - płyta nagrobna Marcina V.  W zamykającej nawę główną absydzie można podziwiać bogatą mozaikę, za której wykonanie przed laty wzięli się dwaj panowie 

o imieniu Jacopo - Torritti i da Camerino.
Fasadę głównego wejścia zbudowano w XVIII wieku. Transept łączy się z baptysterium Św. Jana 

u Źródła na Lateranie, które powstało na początku IV wieku n.e. na bazie istniejących tu wcześniej term Domu Faustyny.Z bazyliką sąsiaduje dawna kaplica papieska Sancta Sanctorium, w której zobaczyliśmy  obraz Chrystusa Acheropita. Jak głosi legenda, malowanie rozpoczął św. Łukasz, a zakończyli aniołowie. Zobaczyliśmy go przez okratowane okienko, do którego niektórzy z nas podeszli - obowiązkowo na kolanach - po Świętych Schodach, które w 326 roku z Jerozolimy przywiozła św. Helena, a po których w pałacu Poncjusza Piłata 3 wieki wcześniej wspinać się miał sam Jezus Chrystus.













































































W miejscu gdzie robiłem tę fotkę znajdują się słynne Święte Schody o których pisałem powyżej. Jeszcze kilkanaście minut czasu mieliśmy na zakup pamiątek i ok. 19.30 spowrotem do metra - kilka przystanków i już autokarem do Lavinio do hotelu, tzw obiadokolacja, na górę do pokoju  i spać.


22 PAŹDZIERNIK 2010 WŁOCHY DZIEŃ CZWARTY MONTE CASINO


Kolejny dzień naszej wyprawy do Włoch - hotel w m. Lavinio nad morzem tyreńskim, 
godz. 5.30 pobudka, "szybkie" śniadanie i odjazd. Tym razem na dzień dzisiejszy zaplanowany wyjazd na MONTE CASINO - znane wzgórze  w Apeninach Środkowych pomiędzy  Rzymem i Neapolem w m. Casino, gdzie miała miejsce słynna bitwa II Korpusu gen.Andersa, którego żołnierze jako pierwsi zawiesili biało-czerwoną flagę po zdobyciu wzgórza zajmowanego przez wojska niemieckie.
Zdjęcia poniżej przedstawiają sam dojazd z miasteczka Casino na wymienione wzgórze 
i naocznie mogliśmy sobie tylko wyobrazić jaką walkę musieli stoczyć nasi żołnierze
 aby je zdobyć. 








   

















































































Głównym celem naszej dzisiejszej wycieczki było oddanie hołdu poległym na tej ziemi żołnierzom polskim walczącym na tej ziemi jak również zwiedzanie klasztoru ( na zdjęciu powyżej)  którego wystrój wzbudził nasz szczery podziw. Pragnę podkreślić, ze sympatyczna Pani Ania - nasz przewodnik bardzo szczegółowo opowiedziała nam historię samego klasztoru jak i nazwy Monte Casino.
Nazwa Monte Cassino pochodzi od łacińskiego ''Casinum'' albo ''Cascum'', znaczącego ''Stare Miasto'' lub ''Stary Gród''. Prawdopodobnie w tym miejscu swoją osadę założyli już Wolskowie. Według Tytusa Liwiusza w roku 422 p.n.e. osadzono na górze Casino cztery tysiące rzymskich kolonistów, głównie legionistów. Od V wieku Casinum było rzymskim municipium. Na górze wzniesiono świątynie ku czci Jowisza, Apollo,|Febusa i Wenus (bogini)|Wenery.
Wedle tradycji Benedykt z Nursji dotarł do Casinum między 525 a 529 rokiem, już po pobycie w Rzymie i w Subiaco, gdzie założył pierwsze klasztory swojego zakonu. Mistyka miejsca kazała Benedyktowi założyć w Casinum kolejny klasztor i w nim osiąść. Na potrzeby klasztoru wykorzystano stare świątynie obrządzone po chrześcijańsku. Świątynia Apollo (mitologia)|Febusa stała się kościołem pw. św. Jana Chrzciciela. Benedykt zamieszkał w dwukondygnacyjnej wieży, w której napisał regułę zakonu benedyktynów (po zniszczeniach w 1944 przetrwała jej dolna partia). Klasztor na Monte Cassino stał się w owym czasie najważniejszym duchowym miejscem chrześcijańskiej Europy. Św. Benedykt przebywał w nim aż do swojej śmierci. Na Monte Cassino umarła również młodsza siostra św. Benedykta, Święta Scholastyka, założycielka zakonu benedyktynek w Piumarola. Szczątki tych dwojga świętych są najcenniejszymi relikwiami opactwa.
Strategiczne położenie budowli przy ważnym trakcie łączącym Rzym z Neapolem, sprawiało, że klasztor wielokrotnie stawał się celem ataku. W 584 r. wzgórze zdobyli Longobardowie, którzy zburzyli klasztor i wypędzili benedyktynów. Mnisi znaleźli schronienie w kościele św. Andrzeja w Rzymie na Latarenie.
Benedyktyni powrócili do Monte Cassino w 718r. Wielki rozkwit opactwa nastąpił za opata św. Bertariusza, w pierwszej połowie IX w. Ale już w 883 r. klasztor zdobyli Saraceni, niszcząc doszczętnie klasztor ( w czasie tego najazdu spłonął rękopis reguły benedyktynów napisany przez św. Benedykta). Mnisi przez niemal wiek mieszkali w nowym klasztorze w Capui. Odbudowę klasztoru w Monte Cassino rozpoczął opat Alig. Na kolejne lata przypada okres świetności klasztoru. Jego opat Dezyderiusz został papieżem, przybierając imię Wiktor III. Nowy papież przez rok rezydował na Monte Cassino. Te wydarzenia były przyczyną wzrostu bogactwa klasztoru w dzieła sztuki i księgi księgozbioru.
Kościół (budynek) został konsekrowany przez papieża Aleksandra II w 1071 r. W 1321 r. papież Jan XXII podniósł kościół do rangi |katedry i zakończył niezależność zakonu od władzy papieża.
W 1349 r. opactwo nawiedziło trzęsienie ziemi, niszcząc część zabudowań. Po kilkunastu latach klasztor podniesiono z ruin. Od XVI do XVIII wieku trwa kolejny okres rozkwitu klasztoru. Z tego czasu pochodziła zabudowa klasztorna, którą zniszczono w 1944 roku. Biblioteka klasztorna liczyła ponad sto tysięcy tomów i dziesiątki tysięcy pergaminów, inkunabułów i rękopisów. Opactwo posiada rękopisy Galena, Hipokratesa, Nitruviusa, Cycerona, Pliniusza, Apulejusza.
W czasie II wojny światowej wzgórze Monte Cassino było świetnym miejscem na bazę w tworzonej przez Niemców "Linii Gustawa", ale marszałek polny Albert Kesselring (bawarski katolik), nie zezwolił na ufortyfikowanie tego miejsca, ponieważ byłoby to równoznaczne z wystawieniem na zniszczenie klasztoru, o czym poinformował Watykan i dowództwo aliantów. Dziś znany jest fakt, że alianci, przede wszystkim Amerykanie, wiedzieli, że w klasztorze nie stacjonowały niemieckie wojska, jednak zdecydowali się na bombardowanie obawiając się, że w trakcie bitwy może się to zmienić. Na zbombardowanie klasztoru nalegał gen.Bernard Freyberg, dowódca Korpusu Nowozelandzkiego, którego dywizja miała szturmować górę. Wobec jego stanowczego stanowiska, sztab V Armii amerykańskiej wyraził zgodę na lotniczy atak na klasztor, chociaż wcześniej nie znajdował się na liście celów. Bombardowanie miało nastąpić początkowo 13 lutego, ale z powodu złych warunków atmosferycznych przesunięto je o dwa dni. Publiczne ogłoszenie przez aliantów godziny bombardowania (15 lutego 1944 r.), pozwoliło więc Niemcom na zorganizowanie transportu 
i przewiezienie bezcennych skarbów kultury europejskiej, znajdujących się w klasztorze do Watykanu. W wyniku nalotów klasztor doszczętnie zniszczono (ocalały jedynie krypty św. Benedykta i św. Scholastyki). Kiedy skończyło się trwające trzy dni bombardowanie i niczego już nie można było ocalić, Wehrmacht zajął górę i ufortyfikował się w rumowisku, które stało się doskonałym miejscem obrony — jego zdobycie kosztowało życie 30 tysięcy żołnierzy w tym ok. 1200 żołnierzy polskich których lista znajduje się przy wejściu na polski cmentarz. 
Klasztor był świadkiem bitwy pod Monte Cassino, w której uczestniczył II Korpus Polski (PSZ) pod wodzą generała Władysława Andersa. Po II wojnie światowej rząd włoski odbudował klasztor, 
a papież Paweł VI rekonsekrował go w 1964r.
Zdjęcia poniżej to już sam klasztor i jego wnętrze to fotki które są nie tylko mojego autorstwa, ale również kolegów z naszej sympatycznej grupki wycieczkowiczów,  a mianowicie  Pana  Krzyśka P. Zbycha K, Bogdana R. oraz Zenka K. którym bardzo dziękuję za udostępnienie.





















































































































































































Kolejne zdjęcia które zamieszczam poniżej to już wspomniany przeze mnie piękny "wystrój" samego wnętrza klasztoru, które nie tylko na mnie ale i na nas wszystkich wywarły niezapomniane wrażenia, te duchowe również. Jeszcze moja prywatna refleksja z tego miejsca: muszę się przyznać że  nie bardzo podobała mi perspektywa "spacerowania po cmentarzu" z czego w Polsce słynie nazwa Monte Casino, Czerwone Maki itp.  natomiast miłym zaskoczeniem było  właśnie zwiedzanie klasztoru z jego pięknymi  wnętrzami, historią i całą okolicą co można zobaczyć poniżej.
  










































































































































































































Tyle dokumentacji z samego klasztoru i po krótkim odpoczynku oraz dokonaniu zakupów w sklepie z pamiątkami (ceny trochę "drogawe" jak na nasze kieszenie ) w spacerowym tempie udaliśmy się na cmentarz żołnierzy polskich już nie jako wycieczka turystyczna, tylko jako oficjalna delegacja Zakładu Linii Kolejowych w Skarżysku Kamiennej aby złożyć hołd poległym na tej ziemi żołnierzom.












































































Ponieważ na Monte Casino znajdował się nie tylko cmentarz żołnierzy polskich kierowaliśmy się oznaczeniami na tablicach i to nie tylko w języku włoskim, ale również polskim i poczuliśmy się tak jakby "u siebie".






















Podczas tego specyficznego "spaceru" podziwialiśmy również piękne widoki jakie rozciągały się wokół tego sławnego wzgórza.





































Na zdjęciu powyżej pozwoliłem sobie uwiecznić swój pobyt w tym zacnym miejscu wspólnie z moją ślubną małżonką. Zdjęcia poniżej to już uczestnicy naszej grupy i chwila zadumy.




































Jak na oficjalną delegację przystało Dyrektor Zakładu w imieniu całej załogi i nas obecnych złożył na grobie Generała Andersa  symboliczną wiązankę,  odśpiewaliśmy hymn państwowy oraz ......jak na prawdziwych patriotów przystało : "Czerwone maki".
Zdjęcia poniżej to już poszczególni uczestnicy delegacji których tez chciałbym tez w jakiś sposób upamiętnić pobyt w tym jakże ważnym dla polskiej tradycji i kultury miejscu jakim jest niewątpliwie Monte Casino





























































Tydzień przed naszym pobytem na Monte Casino, złożył wieniec od narodu  Prezydent RP co było szeroko komentowane w mediach wiec i ja również udokumentowałem ten fakt w postaci takiej skromnej fotki.





















































































































Nie sposób nie wspomnieć w tej relacji o sympatycznych kierowcach którzy nas bezpiecznie wozili po pięknej ziemi włoskiej. Obaj Panowie  pozują do zdjęcia z Krystyną, Ireną i Anią którą przez przypadek troszkę "uciąłem" za co przepraszam. Nie mniej pamiątka myślę fajna - pozdrawiam Was bardzo serdecznie.


LAVINIO - popołudnie 22.10.2010
W drodze powrotnej z Monte Casino jeszcze tylko zakupy w supermarkecie- jakże mogło być aby być we Włoszech i nie przywieźć włoskiego wina?, kupiliśmy też trochę wiktuałów na drogę powrotną no bo czeka nas kolejna 24 godzinna podróż i coś trzeba jeść i już ok 16.30 w sympatycznym hotelu - szybko rozpakowaliśmy "tobołki"  i gdzie? - na plażę. Jeszcze o tej godzinie piękna słoneczna pogoda, temperatura wody prawie 20 stopni i nie wydarowałbym sobie gdybym nie wykąpał się w falach morza tyrreńskiego. Nie tylko ja tak pomyślałem bo i cała grupa w chwili gdy znalazłem zejście na plażę już tam była.


















Zdjęcia powyżej to "nasz" hotel w Lavinio, plaża i inne osrodki nad nią, a poniżej kilka zdjęć na tarasie które też były robione na pamiątkę naszego tam pobytu.




















Tutaj już maszerujemy na plażę - Ania na "bosaka",  Gosia i Jola i fotografujący którego nie widać ale będzie potem.

















































































































Powyższe zdjęcia jak widać bardzo ładne, pokazują zachód słońca  i dla samych takich widoków warto było tutaj przyjechać, a poniżej jeszcze kilka fotek z samego hotelu i jego okolic,  gdzie uwieczniła się Ania z Gosią no i moja skromna osoba z Jolą.





















































Tyle relacji w dniu dzisiejszym - pozostał ostatni dzień wycieczki w którym pożegnaliśmy gościnne Lavinio, w Rzymie zwiedzaliśmy Bazylikę Św. Pawła, Główny dworzec kolejowy ( jako kolejarzy bardzo nas interesował), Bazylikę Santa Maria Maggiore oraz sławną na cały świat fontannę DI TREVI.

23  P A Ź D Z I E R N I K   2010    R Z Y M    DZIEŃ OSTATNI

Ostatni dzień w gościnnym LAVINIO rozpoczęliśmy tradycyjnie o 5.30 - szybkie śniadanie, bagaże spakowane wczoraj, wiec tylko do autobusu i odjazd do Rzymu. Jak wspomniałem powyżej dalszy ciąg zwiedzania najważniejszych miejsc Wiecznego Miasta rozpoczęliśmy od Bazyliki Św. Pawła i zdjęcia poniżej są właśnie relacją z tego miejsca.













































Wspominałem wcześniej, że po Rzymie poruszaliśmy się w większość  miejsc godnych zwiedzenia metrem i własnie ze stacji metra z nazwą jak widać na  tablicy za Jolą, wyruszyliśmy kilka przestanków do ....Głównego dworca kolejowego ROMA TERMINI. Nas jako kolejarzy szczególnie interesowały pociągi  PENDOLINO które rozpoczynają bieg we wszystkie kierunki Włoch.
Poniżej zdjęcia z pobytu na tym właśnie dworcu.











Bezpośrednio z dworca całą grupką w spacerowym tempie udaliśmy się zwiedzać kolejne ważne miejsce w historii Wiecznego miasta a mianowicie Bazylikę Santa Maria Maggiore, a w międzyczasie porobiłem parę fotek z życia samego miasta i jego ulic.










Zdjęcia poniżej to już fotki ze wspomnianej Bazyliki Santa Maria Maggiore które nie są moimi, a które  pozwoliłem sobie zamieścić dzięki uprzejmości jednego z uczestników wycieczki i podziękuje osobiście.











  Przed kolejnymi fotkami kilka zdań historii:
Bazylika Santa Maria Maggiore (Świętej Maryi Większej) w Rzymie jest położona na wzgórzu Eskwilin (w pobliżu dworca Termini).Należy wraz z bazylikami: św. Piotra na Watykanie, św. Janów na Lateranie i św. Pawła za Murami do bazylik papieskich (dawniej zwanych patriarchalnymi) Rzymu i Watykanu. Jest największym kościołem rzymskim ze zbudowanych ku czci Najświętszej Maryi Panny (80) i stąd wezwanie Świętej Maryi Większej. Zwana jest także "Liberiańską" i "Matki Bożej Śnieżnej".W sierpniu 352 roku – zgodnie z legendą papież Liberiusz i rzymianin Jan ujrzeli we śnie Matkę Boską, która powiedziała im, że w miejscu, w którym w środku lata spadnie śnieg (co w Rzymie byłoby ogromną rzadkością), zostanie zbudowany kościół. Tej samej nocy z 4 na 5 sierpnia 352 wzgórze Eskwilin pokrył śnieg. Papież w obecności ludu rzymskiego wytyczył zarys przyszłego kościoła. Legendę tę można poznać ze średniowiecznych mozaik w loży portyku.
rójnawowe wnętrze bazyliki ma długość 86,0 m i jest podzielone na trzy nawy dwoma szeregami kolumn jońskich pochodzących ze świątyni Junony Luciny. Posadzka ułożona
z porfiru i marmuru to XII-wieczne dzieło kamieniarzy ze szkoły Cosmatich (arte cosmatesca). Renesansowy sufit zaprojektowany przez Giuliano da Sangallo został ozdobiony pierwszą partią złota przywiezionego przez Krzysztofa Kolumba.Wzdłuż ścian nawy głównej, powyżej kolumn, znajdują się mozaiki z V wieku przedstawiające sceny z Starego Testamentu (jest ich 36) związanych tematycznie z wielką mozaiką łuku triumfalnego przedstawiającą wydarzenia Nowego Testamentu. Łuk tęczowy zdobią pasy mozaiki wykonane w latach 432-440. Ukazują sceny z Nowego Testamentu, tworząc cykl poświęcony Matce Bożej. Widoczna jest scena Zwiastowania, Pokłon Trzech Mędrców, Rzeź Niewiniątek. Pośrodku łuku przedstawiony jest tron Boga-Ojca pomiędzy św. Piotrem i św. Pawłem oraz symbole ewangelistów. U podstawy łuku, po stronie prawej, mozaika przedstawia Betlejem, do którego zmierza lud pogański ex Gentibus; po stronie lewej – Jerozolima i lud żydowki ex Circoncisione (Kościół Obrzezanych). Jest to symboliczne ukazanie ludu Bożego, którego pasterzem jest papież. W apsydzie znajduje się scena "Triumf Maryi" wykonana w 1295 roku według projektu Jacopo Torrittiego. Ołtarz główny osłania baldachim, ozdobiony w 1874 roku przez Vespignaniego a pod nim znajdują się relikwie żłóbka betlejemskiego od (642 roku) Jezusa (Sacra Culla), na które składa się 5 fragmentów żłóbka. 
Ciekawostką tego miejsca w Bazylice jest fakt że przy tych relikwiach o każdej porze roku można śpiewać kolędy, co tez cała grupą uczyniliśmy, budząc powszechne zainteresowanie innych zwiedzających.











Po wyjściu z Bazyliki czas na obiad, który mieliśmy zarezerwowany w lokalu o nazwie COTTINI i może teraz kilka zdań na temat posiłków które dla nas były jakże inne od tych jakie jada się w Polsce. Przede wszystkim we Włoszech nie znane jest pojęcie zupy
 w czasie obiadu. Znane stwierdzenie że na Włochów mówi się makaroniarze jest całkowicie prawdziwe. Podstawowym pierwszym daniem obiadowym jest ....makaron różnych rodzajów i pod różnymi postaciami. Musze się przyznać, że przynajmniej dla mnie, takie posiłki wogóle  mi nie odpowiadały i był to oprócz ....czasu podróży jedyny mankament tej wycieczki, nie taki zresztą ważny. 









Kolejny spacer ulicami Rzymu, już po obiedzie odbyliśmy do ostatniego miejsca przewidzianego programem naszej wycieczki, a mianowicie do fontanny D Trevi,  a po drodze przechodziliśmy obok siedziby rządu i Prezydenta Włoch - poniżej kolejne  fotki.  




















Wspominałem wcześniej ze fontanna Di Trevi była ostatnim etapem naszej wycieczki we Włoszech, a zapomniałem, że jeszcze byliśmy na Schodach Hiszpańskich i dopiero po zdjęciach zorientowałem się ze coś chciałem pominąć. Narazie jesteśmy jednak przy fontannie- kilka zdań na temat samej fontanny i fotki. 
Wśród wąskich uliczek bezustannie zatłoczonego centrum Rzymu znajduje się jedno z najbardziej popularnych miejsc stolicy – mały placyk z ogromną fontanną. Fontanna Di Trevi to jedna z najpiękniejszych i najbardziej imponujących włoskich budowli wodnych.Ten niezwykły, barokowy wodotrysk mieści się na całej jednej ścianie  Palazzo Poli i ma 20 metrów szerokości oraz 26 metrów wysokości. Miejsce to jest pełne uroku nie tylko dzięki swym rozmiarom, ale także dzięki refleksom słonecznym na falującej tafli wody w niecce basenowej.W starożytności wodę z podrzymskich wzgórz doprowadzał tu akwedukt Aqua Virgo, zbudowany w 19 r. n.e. na polecenie Marka Agrypy. Pierwszy większy projekt fontanny został stworzony w 1435 r. przez Leona Battistę Albertiego i przetrwał on ok. 200 lat. W 1640 r. na polecenie papieża Urbana VIII Giovanni Lorenzo Bernini przedstawił projekt przebudowy fontanny, który jednak nie doszedł do skutku z powodu finansowych problemów papieskiego dworu. W 1732 r. papież Klemens XII ogłosił kolejną inicjatywę metamorfozy budowli i tym razem zrealizowano projekt Niccolo Salviego. Prace budowlane trwały od 1735 do 1776 roku, a ich niesamowity efekt możemy podziwiać dzisiaj Nowatorskim pomysłem Salviego było stworzenie bardzo efektownej scenografii ożywionej przez posągi i skały. Niewielkie rozmiary placu, na którym fontanna powstała potęgują wrażenie olbrzymiej kompozycji.  Centralną postacią fontanny jest Neptun zwany też Oceanem; na jego straży, po obu stronach stoją dwa trytony symbolizujące dwa odmienne nastroje morza- sztorm i ciszę morską. Na balustradzie stoją cztery statuy Corsiniego, Ludovisiego, Pincellottiego i Queirolego symbolizujące cztery pory roku, natomiast w sąsiednich niszach znajdują się kobiece postaci reprezentujące alegorie Zdrowia i Obfitości. Woda spływa tarasami od wielkiego posągu Neptuna, wypływając przez nozdrza morskich koni do wielkiego basenu otoczonego schodami. Nie wolno zapomnieć też o wrzuceniu drobnej monety do fontanny. To wiekowa tradycja, której z pewnością nie oprze się żaden turysta, pozwalająca wrócić w to miejsce w przyszłości i jeszcze raz zobaczyć i usłyszeć szum tej kryształowej wody.






























 Tyle fotek z okolic fontanny Di Trevi i po ok. 1 godzinie znów w spacerowym tempie przeszliśmy do już ostatniego punktu naszej wyprawy tj. do schodów hiszpańskich których historię przedstawiam poniżej.
Schody Hiszpańskie – dzieło architekta Francesco de Sanctis, znajdują się przy Placu Hiszpańskim (Piazza di Spagna) w Rzymie. Zostały ukończone w 1726 roku.
Na szczycie schodów znajduje się XVI-sto wieczny kościół Trinita dei Monti (kościół św. Trójcy), zbudowany według projektu Carla Maderny. Kościół i schody zostały sfinansowane przez rząd francuski, przyjęta nazwa wiąże się z lokalizacją ambasady hiszpańskiej.
Schody Hiszpańskie należą do miejsc tłumnie odwiedzanych przez turystów. Odbywają się na nich coroczne pokazy mody a wiosną zdobi je kwiatowa dekoracja ustawiana z okazji festiwalu kwiatów. Zimą, w okresie Bożego Narodzenia, na tarasie schodów ustawiana jest szopka.

U podnóża stopni znajduje się niewielka fontanna Barcaccia (krypa, łódeczka) wykonana w 1623r. przez Pietro Berniniego, ojca znanego Giovanni Lorenzo Berniniego. Fontannę zasilają ją wody doprowadzone akweduktem (tym samym, który zasila fontannę di Trevi). Fontanna jest pamiątką po powodzi, która miała miejsce na Boże Narodzenie w 1598 r. Wody Tybru wyrzuciły w tym miejscu łódkę.















Miałem przedstawiać uczestników wycieczki i na zakończenie tej relacji od prawej Artur W i jego sympatyczna żona ELA, obok wspomniana na początku Ania K. małżeństwo z Bliżyna Sławek M.   z żoną i i Tomek K. który obiecał "opracować" wszystkie zdjęcia, które postaram się dostarczyć dla wszystkich uczestników. To jest obietnica z mojej strony. 
  Takie ładne "Dziubki" dają sobie Ewa - kierowniczka grupy i jej mąż Zbyszek a poniżej Artur z Elą  - pozdrawiam Was kochani. 

Na pierwszym planie Dyrektor Zakładu z żoną dzięki któremu doszła do skutku ta wycieczka - DZIĘKI w imieniu całej grupy uczestników. Po prawej Tomek z żoną i Ewa ze Zbyszkiem.  

Na zakończenie relacji fotki PANA i PANI  "palma" które to, różnią się tym, że PANI ma owoce i wokół niej się  "sadzi" czterech Panów. Wymagające są te PANIE oj wymagające. 
I to by było na tyle relacji z tej nietypowej WYPRAWY - pozdrawiam serdecznie wszystkich uczestników i .............do zobaczenia na następnej wycieczce.