poniedziałek, 8 października 2007

II Leszczyński Maraton Rowerowy LESZNO 12.05.2007




Dzis kilka zdań na temat Maratonu rowerowego w Lesznie w którym byłem wspólnie z kolegą Krzyskiem Cz. dzięki któremu tam sie znalazłem i miałem przyjemność w nim uczestniczyć. Wcześniej wspomnę jeszcze o komentarzach które sa dla mnie naprawde budujące ( zwłaszcza po pierwszym poście - dzięki ) gdyż pozwalają uwierzyc że rower to autentycznie jest fajna sprawa wiec zachecam niezdecydowanych do pójscia w moje ślady. Jeszcze tylko pochwale sie że na dzień 1.10.2007 ( od chwili otwarcia strony ) mam przejechane w tym sezonie 2299 km. co może u niektórych cyklistów ze Skarżyska wywołać uśmiech pobłażania ze tak mało, u niektórych uśmiech niedowierzania a dla mnie najważniejsze że taki sposób spędzenia wolnego czasu bardzo polubiłem i będe dalej uprawiał ten rodzaj turystyki. Szkoda tylko że w moim środowisku jest tak mało znajomych którzy mieliby ochotę pójsc w moje ślady i wypada mieć nadzieje ze te moje relacje zachęcą innych, do czego serdecznie zapraszam.


Dobrze a teraz Leszno. wyjechalismy z Krzychem autem już w piątek 11.05 i w bardzo minorowych nastrojach dotarlismy na miejsce poniewaz cała droge lało "jak z cebra" i prognozy na nastepny dzien były takie same. Dobrze jednak ze prognozy sie nie sprawdziły i start odbył sie o godz. 10.05, już bez deszczu i nawet miejscami na trasie wychodziło słoneczko. Na trasie pokonywałem obco dla mnie brzmiace ale bardzo malownicze i sympatyczne miejscowości ( co jest niespotykane w naszych stronach pozdrawianie przejeżdzajacych rowerzystów szczególnie przez dzieci ale i dorosłych, natomiast u nas spotka sie niejednokrotnie tylko drwiace uśmieszki i znaczace pukanie w czoło - cóż co kraj to obyczj. Tak wiec po starcie który miał miejsce na lotnisku aeroklubu lotniczego przejażdzałem przez: Strzyżewice, Krzycko Wielkie, Śmigiel, Barchlin,Przemet Mochy, Kaszczor, brenno, Włoszczakowice świecichową i spowrotem na lotnisko w Lesznie. W sumie przejechałem 105 km. na co posiadam certyfikat i medal wiec namacalne dowody są zże nie było zadnego picu, a dla mnie jaka frajda. Było mi tym bardziej przyjemnie ze na trasie poznałem miejscowego cykliste, sympatycznego kolegę Krzyska M. ( kurde znów Krzysiek - fajne te Krzyśki i mam chyba do nich szczęście ) z którym przebyłem ostatnią trzecią część trasy i w tym miiejscu chce CIĘ KRZYCHU pozdrowic z jednoczesną deklaracją ze postaram sie przyjechac na drugi rok. Oficjalne zakonczenie Maratonu było wieczorem i podobnie jak w Kołobrzegu bardzo uroczyste, z udziałem i przy pełnej aprobacie miejscowych władz miejskich i powiatowych oraz licznych sponsorów. Pragne jeszcze dodac ze uczestników było około 400 osób i mozna tylko pomarzyc zeby w naszych stronach były organizowane takie maratony. Wypadałoby jeszcze podać jakie miejsce zająłem w klasyfikacji gdyż była taka robiona w kazdej grupie wiekowej i powiem ze " zasczytne" przedostatnie czego wcale sie nie wstydzę a dlaczego pozostanie moją mała tajemnicą. W sumie chodziło mi przecież o pokonanie dystansu a nie o wyniki. I to by było na tyle. Spróbuje jeszcze dodać załacznik w postaci reportazu emitowanego przez leszczyńską telewizję kablową gdzie z numerem startowym 366 to własnie ja - bedzie kiedys pamiatka dla wnuczków ha, ha.


1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Trzymaj się 366. To magiczny numer dwie 6 obok siebie i jeszcze trójka. Masz farta.
Czekam na dalsze informacje o Twoich wyprawach.
Zbliża sie okres zimy, podobno ma być śnieżna - więc może Ty i Twoi przyjaciele "cykliści" zajma się organizacją uciech na śniegu. Okolice obfitują w lasy - już sią marzy kulig. Co TY na to?