wtorek, 2 października 2007


No to zaczynam . Rozpocznę od poważnej "wyprawy" rowerowej a mianowicie od uczestnictwa w II Kołobrzeskim Maratonie Rowerowym czyli eskapady nad morze. Jak na poczatkujacego rowerzyste była to powazna impreza z udziałem prawdziwych zawodników " amatorów" którym pewnie nigdy nie dorównam. Ale moze po kolei czyli wyjazd własnie koleją 27.09. o godz. 21.00 i juz na 9..00 w deszczowym Kołobrzegu. Trochę trwało zaczym znaleźliśmy kwaterę czyli zamówione wczesniej miejcse noclegowe w Internacie Zespołu Szkół Morskich. Po perturbacjach z niesympatycznym kierownikiem udało nam sie wreszcie otrzymać pokój i odpocząc po podróży. Piszę nam a nie wspominam że byłem z kolegami: Krzyskiem ( inicjator wyjazdu ) i Stachem Z. który jechał ze mną na dystansie 80km ale o tym za chwilę. Po krótkim odpoczynku obowiązkowo " na miasto" no bo być nad morzem i nie pójść posłuchac szumu fal i po prostu pochodzić nad brzegiem to nawet by nie przystoiło. Szkoda ze pogoda deszczowa i wiatr ale i tak mi sie podobało, moze dlatego ze o tej porze roku nie widziałem morza a i tak ma swój urok.

Wieczorem odprawa prze jutrzejszym wyjazdem z pobraniem numerów startowych oraz uzyskaniem informacji organizacyjnych na temat wybranych tras.

W dniu 29.09. o godz. 8.45 start honorowy ulicami miasta całą ponad 300 osobowa grupą. Bylismy trochę przerażeni pogodą ale nie zauwazyłem aby ktos sie tym przejmował i pełni optymizmu wyruszylismy na trasę. Moja grupa Nr 13 liczyła 15 osób i wystartowa;lismy o godz. 10.00. Większość grupy to mieszkańcy kołobrzegu ale przecież było nas dwóch ze Skarżyska i 3 osoby z Leszna. Widząc po twarzach wszyscy szykowali sie do ostrej rywalizacji ale nie bardzo sie tym przejąłem bo moim celem było ukończyć ten dystans i najwazniejsze ze mi sie to udało chociaz przez wiekszość trasy jechałem sam bo kolega Staszek po prostu był szybszy i najzwyczajniej mi uciekł no ale jak chciał się sprawdzić to jego sprawa. Tylko przez ok. 20 km. jechałem z sympatycznym panem Janem z Kołobrzegu ale w Karlinie zostałem na posiłek a Jan juz sam pojechał dalej. W tym miejscu pragnę złożyć ukłon organizatorom ( Stowarzyszenie BICYKL i Kolobrzeskie Stowarzyszenie Cyklistów ) za wzorowe oznakowanie trasy bo na początku miałem watpliwości czy uda mi sie dojechać tylko z mapką miejscowosci. Było do pokonania jak wspomniałem 80 km. przez Zieleniewo, Charzyno, Nieżyn ( punkt kontroli czasu )Gościno, Mołtowo, Karlino ( miejscowość znana z odkrycia ropy w latach chyba 70 ) - ładne czyste miasteczko, Daszewo,Mierzyn ( punkt kontrolny i zywieniowy - banany, bułki słodkie, batony i woda mineralna i co pragnę podkreslić bez ograniczeń co równiez jest jako plus dla organizatorów - brawo- bo na niektórych imprezach tego typu wydziela się porcje zywieniowe.)

Dalej były miejscowosci: wrzosowo, Włościbórz, Bardy ( punkt Kontrolny ) , Bogucino, Niekanin i już Kołobrzeg i musze sie przyznać że w samym miescie sie pogubiłem gdyz nie zauważyłem strzałki i musiałem pytać o drogę. Sama trasa była typowo nizinna nie tak jak w swietokrzyskim że górki które dają się we znaki. Jedyny mankament to silne wiatry no i mzawka więc jak dla mnie to troche trudno było przejechac ale udało sie z czego jestem dumny.

Co prawda takie dystanse już pokonywałem ale w takich warunkach pierwszy raz i jak dla mnie w niezłym czsie 4 gdz. 49 minut i jest to mój najlepszy dotychczas wynik. Czytajacy to pewnie sie uśmiechną ale dla mnie to był wyczyn i myslę ze za rok też pojade na taki maraton i postaram sie lepiej wypaść.

Po przyjeździe na metę tradycyjna grochówka, dojazd na kwaterę, kąpiel no i " na wóz" chociaz jeszcze było ognisko i zabawa ale juz nie dla mnie bo to jednak człowiek juz starszy i po prostu byłem zmeczony.

Na drugi dzień 30.09 uroczyste wreczanie medali dla wszystkich uczestników które odbyło sie na głównym placu Kołobrzegu z udziałem mieszkanców i miejscowych notabli więc było naprawde miło i sympatycznie. Najlepsi uczestnicy w poszczególnych kategoriach wiekowych otrzymywali również pamiątkowe puchary i nagrody ale nie " załapałem" się gdyż jak wspomniałem sam mój udział i przejechanie dystansu był dla mnie sukcesem. Nie wspomniałem ze był jeszcze dystans 260 km. i 155 km. ale nawet nie próbowałem sie przymierzac ale za rok kto wie?

Po południu była jeszcze impreza dla wszystkich pod tytułem Święto Rowerów ale w drugim koncu miasta więc wybralismy znów morze i spacer po pieknej kołobrzeskiej plaży. Jedno co mi sie nie podobało to handel na plaży i to nawet ordynarne "ciuchy" , swiecidełka itp. co przyjąłem z pewnym niesmakiem bo z jednej strony szum fal, wyszło nawet słoneczko a z drugiej łachy i zachwalanie towaru.

W droge powrotna wyruszyliśmy ok. 20.00 oczywiscie tez pociągiem i " już" o 7.50 w poniedziałek w Skarżysku.

Ktos powie ze jechali 700 km. po to aby przejechać się na rowerze 80 km czy to nie poronione? Dla mnie i moich kolegów napewno nie. Ten kto juz raz "złapie bakcyla" to zrozumie jaka to fajna sprawa a ten co nie jeździł to pewnie przeczyta ten tekst z politowaniem. Trudno jeden lubi rybki a drugi nie. To by było na tyle. W dalszych relacjach spróbuje wrócic do moich wczesniejszych eskapad. C.D.N.

Na zdjęciu kolega Krzysiek ze Stachem.


Brak komentarzy: