środa, 31 października 2007

Nie na temat - koniec sezonu



Dziś własnie nie na temat w zwiazku z tym ze juz chyba definitywnie zamykam sezon p.t. Moje wyprawy rowerowe" Zacznę moze od małego podsumowania sezonu: liczba przejechanych kilometrów 2549 - jak dla mnie to sporo, udział w dwóch maratonach ogólnopolskich: Leszno i Kołobrzeg co opisałem w poprzednich postach z postanowieniem na przyszły rok na udział w co najmniej czterech gdyż jak wspominałem są to super imprezy ze znakomitą organizacją. Dodatkowo w tym zezonie uczestniczyłem w kilku rajdach typowo turystycznych co najbardziej odpowiadało charakterowi moich planów związanych z jazdą na rowerze w sposób całkowicie rekreacyjny. Na rok 2008 oprócz wspomnianych wyjazdów na Maratony planuję częściej jeździć w okolicach Skarzyska i wiecej dokumentować w postaci fotografi miejsca szczególnie ciekawe, a zapewniam że takich autentycznie nie brakuje. Znajomych i przyjaciół informuję, że bardzo chętnie zabiorę ze sobą na kazdy swój wyjazd chętnych do takiego spędzenia czasu jak ja to czynię czyli do wyjazdów rowerowych. Mam nadzieję, ze moze ktos z WAS powie iż dzięki mnie złapał " bakcyla rowerowego", jak ja to wiele razy powtarzam dzięki komu tak mi się spodobały opisywane przeze mnie wyprawy - pozdrawiam Cię Krzychu dzięki. Jeszcze odniosę sie może do komentarzy. Bardzo mi miło, że czytacie moje wrazenia, byłoby mi miło gdyby komentarze nie były anonimowe bo mógłbym osobiscie podziękowac nawet za krytykę a jednoczesnie mógłbym w jakiś sposób poprawic moje wypowiedzi. Dziękuje również za słowa otuchy co utwierdza mnie w przekonaniu, że to co robię jest fajne i mogę polecic taki rodzaj spędzenia wolnego czasu każdemu.

To by było na tyle - jako załacznik fotka z okna mojego mieszkania dla potwierdzenia, że Skarzysko Kam. - moje miasto jest naprawdę ładne tylkjo trzeba umieć na nie spojrzeć. Dla potwierdzenia moich słółw polecam portal http://www.skarzysko.org/ gdzie w galerii sa naprawde super zdjecia własnie ze Skarzyska.Pozdrowienia dla S.P. N-skiego, Krzycha oraz wszystkich znajomych i przyjaciół.

niedziela, 14 października 2007

Pokonałem Oblęgor - BIKE MARATON Strawczyn 13.10.2007


Dziś na temat wyprawy rowerowej BIKE - MARATON w m. Strawczyn na który wybrałem się wspólnie z kolegą, wymienianym często Krzychem Cz. i jego żonką - sympatyczną Danusią.
Najpierw jednak odniosę się do "anonimowego" komentarza z majowego maratonu w Lesznie. Odpowiadam więc że w zimie zabawy są przewidziane i zapraszam Cię ANONIMIE, a za diagram numerologiczny dziękuję chociaz nie przekonuja mnie cyferki i zabawa nimi. A propo zabaw zimowych to przewiduję wyprawy piesze które super organizuje PTTK Końskie i na jedną nawet się wybieram w dniu 10.11.2007 i być moze relację tez zamieszczę.
Dobrze, wracam teraz do relacji ze Strawczyna. Chyba nie doczytałem się w informacji organizatorów ze jest to normalny wyscig rowerowy ze wszystkimi szczegółami czyli ze startem ostrym, górskimi premiami i normalna jazdą na czas. Poczatkowo trochę się przeraziłem oglądając " rasowych" kolarzy w super strojach i pomyslałem ze gdzie mnie zwykłemu turyscie rowerowemu do nich się równac. Doszedłem jednak do wniosku ze nawet w najlepszym wyscigu jest pierwszy i ktoś musi być ostatni i za punkt honoru wziąłem sobie tylko fakt aby się nie zbłaźnic i ukończyć trasę. Wybrałem wg. mnie chyba łatwiejszą bo krótsza trase w kategorii MTB na 60km. Wystartowalismy ze wszystkimi prawidłami wyscigu o godz. 11.00 z godzinnym opóźnieniem ze względu na pogodę i rzeczywiscie było " chłodnawo" ale i miejscami wychodziło słoneczko i gdyby nie przejmujacy wiatr to byłoby lux. W "mojej" grupie startowało nas tylko ok. 15 osób ale co warte podkreslenia była jedna pani i to własnie wspomniana Danusia której jako gentelmen dzielnie "dotrzymywałem kroku" - rowerowego oczywiscie, chociaz musze sie przyznać ze nie cały czas mi sie to udawało. Pozosali koledzy oczywiscie wyrwali zaraz po starcie do przodu no bo to w końcu był wyscig ale jak wspomniałem moim celem było ukończyc go co mi sie w zupełnosci udało- Danusi oczywiscie tez. Sama trasa była przygotowana przez organizatorów bardzo fajnie a przede wszystkim w sposób urozmaicony i postanowiłem ze jeszcze raz spróbuję przejachac tą trase ale juz indywidualnie z grupką znajomych lecz juz chyba w przyszłym roku.
Spróbuję teraz wymienic miejscowosci przez które przejezdzaliśmy wiec ze Strawczyna przez Promnik, Pastwiska, Chełmce i dalej juz zgodnie z zasadami MTB po górskich bezdrozżach na góre Oblęgor. Wyjasnię teraz tytuł tego posta "Pokonałem Oblęgor" gdyz jechałem ta trasą w zeszłym roku drogą asfaltową i na wymienioną górę niestety, ale wprowadziłem rower, gdyz najzwyczajniej brakło mi sił, a teraz po bezdrozach i śmiem twierdzić, że od strony większego wzniesienia udało mi sie wjechać. Tym bardziej jestem wiec dumny z siebie i stad ten tytuł. Zjazd odbył sie tez bez wiekszych problemów chociaz w pewnym momencie pomyslałem ze lepiej jednak wjeżdżać - po prostu przy zjeździe trzeba bardziej uwazać. Dalej juz szosa przez Grzymałków, Straszów, Wólkę Kłócką, Dobrzeszów,Kuźniaki, Niedźwiedż na metę do Strawczyna. Jak wspomniałem zamykałem stawke tego wyscigu i to dosłownie bo za mna jechał juz tylko motocykl z napisem " Koniec wyscigu" i w tym miejscu ukłon w kierunku kolegi który jechał na tym motocyklu gdyz kilka razy "zgubiliśmy" trasę i po prostu pomógł nam ją odnaleźć. Pragne podkreslic ze nie było to wynikiem złego oznakowania przez Organizatorów, a po prostu myślę że głupich żartów miejscowych którym przeszkadzaja pasjonaci na rowerach. Pisałem juz na ten temat w relacji z Kołobrzegu i to się potwierdziło. Wspomniałem o Organizatorach i pragne podkreslic naprawde wspaniałą organizację samego wyscigu jak i jego zakonczenia. Był to wyscig o puchar wójta gminy Strawczyn, bez zadnego wpisowego i siłami samej gminy z dyplomami i statuetkami dla wszystkich uczestników oraz dodatkowo upominkami od sponsorów których moze nie bede wymieniał. Wazne ze w Strawczynie sa pasjonaci którym się chce " bawić" w takie imprezy - SERDECZNE DZIĘKI i do zobaczenia za rok.

PS. Na fotce już po przybyciu na metę z najlepszą uczestniczka wyścigu w kategorii kobiet

poniedziałek, 8 października 2007

II Leszczyński Maraton Rowerowy LESZNO 12.05.2007




Dzis kilka zdań na temat Maratonu rowerowego w Lesznie w którym byłem wspólnie z kolegą Krzyskiem Cz. dzięki któremu tam sie znalazłem i miałem przyjemność w nim uczestniczyć. Wcześniej wspomnę jeszcze o komentarzach które sa dla mnie naprawde budujące ( zwłaszcza po pierwszym poście - dzięki ) gdyż pozwalają uwierzyc że rower to autentycznie jest fajna sprawa wiec zachecam niezdecydowanych do pójscia w moje ślady. Jeszcze tylko pochwale sie że na dzień 1.10.2007 ( od chwili otwarcia strony ) mam przejechane w tym sezonie 2299 km. co może u niektórych cyklistów ze Skarżyska wywołać uśmiech pobłażania ze tak mało, u niektórych uśmiech niedowierzania a dla mnie najważniejsze że taki sposób spędzenia wolnego czasu bardzo polubiłem i będe dalej uprawiał ten rodzaj turystyki. Szkoda tylko że w moim środowisku jest tak mało znajomych którzy mieliby ochotę pójsc w moje ślady i wypada mieć nadzieje ze te moje relacje zachęcą innych, do czego serdecznie zapraszam.


Dobrze a teraz Leszno. wyjechalismy z Krzychem autem już w piątek 11.05 i w bardzo minorowych nastrojach dotarlismy na miejsce poniewaz cała droge lało "jak z cebra" i prognozy na nastepny dzien były takie same. Dobrze jednak ze prognozy sie nie sprawdziły i start odbył sie o godz. 10.05, już bez deszczu i nawet miejscami na trasie wychodziło słoneczko. Na trasie pokonywałem obco dla mnie brzmiace ale bardzo malownicze i sympatyczne miejscowości ( co jest niespotykane w naszych stronach pozdrawianie przejeżdzajacych rowerzystów szczególnie przez dzieci ale i dorosłych, natomiast u nas spotka sie niejednokrotnie tylko drwiace uśmieszki i znaczace pukanie w czoło - cóż co kraj to obyczj. Tak wiec po starcie który miał miejsce na lotnisku aeroklubu lotniczego przejażdzałem przez: Strzyżewice, Krzycko Wielkie, Śmigiel, Barchlin,Przemet Mochy, Kaszczor, brenno, Włoszczakowice świecichową i spowrotem na lotnisko w Lesznie. W sumie przejechałem 105 km. na co posiadam certyfikat i medal wiec namacalne dowody są zże nie było zadnego picu, a dla mnie jaka frajda. Było mi tym bardziej przyjemnie ze na trasie poznałem miejscowego cykliste, sympatycznego kolegę Krzyska M. ( kurde znów Krzysiek - fajne te Krzyśki i mam chyba do nich szczęście ) z którym przebyłem ostatnią trzecią część trasy i w tym miiejscu chce CIĘ KRZYCHU pozdrowic z jednoczesną deklaracją ze postaram sie przyjechac na drugi rok. Oficjalne zakonczenie Maratonu było wieczorem i podobnie jak w Kołobrzegu bardzo uroczyste, z udziałem i przy pełnej aprobacie miejscowych władz miejskich i powiatowych oraz licznych sponsorów. Pragne jeszcze dodac ze uczestników było około 400 osób i mozna tylko pomarzyc zeby w naszych stronach były organizowane takie maratony. Wypadałoby jeszcze podać jakie miejsce zająłem w klasyfikacji gdyż była taka robiona w kazdej grupie wiekowej i powiem ze " zasczytne" przedostatnie czego wcale sie nie wstydzę a dlaczego pozostanie moją mała tajemnicą. W sumie chodziło mi przecież o pokonanie dystansu a nie o wyniki. I to by było na tyle. Spróbuje jeszcze dodać załacznik w postaci reportazu emitowanego przez leszczyńską telewizję kablową gdzie z numerem startowym 366 to własnie ja - bedzie kiedys pamiatka dla wnuczków ha, ha.


niedziela, 7 października 2007

Konecki Maraton Rowerowy 1.09.2007


Dziś kilka zdań na temat" Konecki Maraton Rowerowy" na ktorym miałem przyjemność być w dniach 1 - 2 .09.2007. Podobnie jak M-BANK Maraton odbywał sie w pieknych okolicach wokół Sielpi t.j. ok. 10 km. od Końskich. Wyjazd rozpoczął sie od podrózy koleją do Końskich a dalej rowerem na start. Mozna było przyjechać dzień wcześniej w piątek gdyz organizatorzy zapewniali nocleg w domkach ale ze względów czasowych nie mogłem z tego skorzystać. Jak wspomniałem wyjazd pociągiem i odrazu odechciało się jazdy gdyż zaczął padać deszcz i do Sielpi dojechalismy w deszczu. Współczułem trochę koledze Pawełkowi który nie zdązył na pociąg i ze Skarżyska jechał rowerem ale jak się ma nowy sprzęt to mozna jechać. Pogoda okazała się jednak łaskawa gdyż zaraz po starcie ogodzinie 9.00 trochę sie rozpogodziło i chociaz czekalismy na słoneczko to go nie było jednak najważniejsze że nie padało. Wyruszyliśmy 8 mio osobową grupką znajomych ze Skarżyska w osobach: przesympatyczne małżenstwo Basia i Jurek "D" ze znajomą z Lublina( pozdrawiam Cię Agnieszko ) , Marek M. koledzy z pracy Paweł N " NSKI", Stachu Z. z którym byłem w Kołobrzegu oraz Danusia C. Całą fajna grupką jechalismy trasą najpierw do Oblegorka przez Miedzierzę, Grzymałków gdzie zatrzymaliśmy się zwiedzić dworek i muzeum H. Sienkiewicza. Wrazenia dosyc ciekawe i musze przyznać że zgodnie z powiedzeniem " cudze chwalicie" nie miałem przyjemnosci byc własnie w tym muzeum a to przeciez tak blisko Skarżyska naprawde warto - polecam. Po ok. 1,5 godzinie wyruszyliśmy w dalszą drogę do Piekoszowa gdzie za namową Pawła zatrzymalismy sie obejrzeć ruiny zamku w Podzamczu Piekoszowskim i znów wiele ciekawostek z tym zwiazanych których może nie bede opisywał gdyz znacznie lepiej zrobił to NSKI na
stronie :http://www.turystyka.skar.pl/modules.php?name=Content&pa=showpage&pid=319 Po kikunastominutowym postoju wyruszyliśmy w droge powrotną do Sielpi. Jak widać moje wyprawy rowerowe nie polegaja tylko na szalenczej jeździe ale równiez aby cos zobaczyć zwłaszcza w tak sympatycznym towarzystwie. W drodze powrotnej przejeżdzaliśmy przez Łosień, Dobrzeszów, Radoszyce i " już" ok. 17.00 w Sielpi. Pragnę w tym miejscu złożyć ukłon dla "mojej grupki" za fajne towarzystwo, a przede wszystkim za to że i tu muszę sie przyznac odstawałem wytrzymałościowo od reszty jednak wszyscy solidarnie czekali na marudera - DZIĘKI. Wieczorem ognisko, niekonczace sie rozmowy i wspomnienia, prysznic i grzecznie spać.

Na drugi dzień t.j. 2.09 uroczyste wreczenie medali, dyplomów, okolicznosciowe zdjęcia które zamieszczam i w droge powrotna do Skarzyska. Jazda oczywiscie rowerem więc w sumie i tak

" wyszedł" mi niezły dystans bo prawie 160 km. wiec jak na moja skromną osobę to juz sukces.

Do zobaczenia za rok.

środa, 3 października 2007


Dziś trzeci dzień istnienia tej strony, dzięki za komentarze, prosze równiez o negatywne opinie jeżeli ktoś ma bo to bedzie dla mnie wskazówka na dalsze pisanie.

Dzis kilka zdań na temat Rajdu mBank eXtrime ( start w Sielpi k/Konskich)w którym brałem udział w dniu 15.09.2007. Rajd był organizowany własnie przez MBANK w kategoriach rowery, chód oraz bieg treningowy. Uczestniczyłem w kategorii "Rowery" na dystansie 85 km. z wyjazdem o godz. 7.45 z Sielpi przez Kazanów, Modliszewice, Kornicę, Nieswiń, Ruski Bród, Hucisko, Niekłań Stąporków i spowrotem do Sielpi. Poczatkowo jazda rozpoczęła sie deszczem ale po godzince pieknie sie rozpogodziło i nawet niesmiało wyszło słoneczko. Jazda w typowo spacerowym tempie chociaż jak zwykle w takich rajdach nie brakowało "ścigaczy" którzy chcieli pobijac jakies rekordy. Poniewaz nie należę do tego typu rowerzystów jechaliśmy sobie spokojnie w grupce z sympatyczną rodzinką Orlinskich z Kielc których przy okazji pozdrawiam i cały dystans pokonalismy w czasie prawie 9 godz. co pewnie wywoła u niektórych uśmiech że tak długo lecz nie chodziło tu o jakiś wyscig ale o spokojne przejechanie i to mi się udało. Oczywiscie tez była jakaś kontrola przejechanej trasy w postaci zbieranych potwierdzeń pobytu. Robiliśmy to w ten sposów ze zatrzymywaliśmy się w sklepie, jakies małe zakupki i pieczątka

" zdobyta" Muszę podkreślic ze w niektórych miejscowosciach mieliśmy nawet z podbiciem pieczatki problemy bo po prostu miejscowi nie mogli zrozumiec jak może się ludziom chcieć pedałowac bez celu i jeszcze coś wymagać. Chciałem w tym miejscu podkreślić wyjątkowo sympatyczną postawe w stosunku do nas pani ze sklepu w miejscowosci Ruski Bród gdzie zatrzymaliśmy sie nawet na dłuższy postój. Jedynym wg mnie mankamentem organizatorów był fakt ze po przyjeździe do Sielpi trzeba było czekac aż do 20.00 na rozpoczecie częsci zakonczenia imprezy i nawet nikt nie zdobył sie na przygotowanie chociazby czegos ciepłego. Fakt że i kiełbaski z rozna i grochówka i napoje były ale późno i robił sie niepotrzebny scisk i zamieszanie.

Ogólnie pragne podkreslic ze impreza udana mimo tych drobnych mankamentów bo i zespół muzyczny i zabawa i uroczyste wreczanie medali i pucharków dla uczestników.

Byłem troche zawidziony ze na " moim" dystansie organizatorzy nie przewidzieli chociazby małych medali ( był tylko dyplom uczestnictwa) ale to podobno reguła a dla mnie sam fakt pokonania dystansu był wazny więc nie do konca to przezywam chociaż medale były autentycznie bardzo ładne. W domu na godzine 23.00 i w tym miejscu podziekowania dla kolegi Krzyśka który zdopingował mnie wspólnie z żona do uczestnictwa w wymienionym rajdzie. C.D.N. gdzie napiszę wrazenia z Rajdu "koneckiego" w którym miałem przyjemnosc uczestniczyc w dniu 1.09.2007

wtorek, 2 października 2007


No to zaczynam . Rozpocznę od poważnej "wyprawy" rowerowej a mianowicie od uczestnictwa w II Kołobrzeskim Maratonie Rowerowym czyli eskapady nad morze. Jak na poczatkujacego rowerzyste była to powazna impreza z udziałem prawdziwych zawodników " amatorów" którym pewnie nigdy nie dorównam. Ale moze po kolei czyli wyjazd własnie koleją 27.09. o godz. 21.00 i juz na 9..00 w deszczowym Kołobrzegu. Trochę trwało zaczym znaleźliśmy kwaterę czyli zamówione wczesniej miejcse noclegowe w Internacie Zespołu Szkół Morskich. Po perturbacjach z niesympatycznym kierownikiem udało nam sie wreszcie otrzymać pokój i odpocząc po podróży. Piszę nam a nie wspominam że byłem z kolegami: Krzyskiem ( inicjator wyjazdu ) i Stachem Z. który jechał ze mną na dystansie 80km ale o tym za chwilę. Po krótkim odpoczynku obowiązkowo " na miasto" no bo być nad morzem i nie pójść posłuchac szumu fal i po prostu pochodzić nad brzegiem to nawet by nie przystoiło. Szkoda ze pogoda deszczowa i wiatr ale i tak mi sie podobało, moze dlatego ze o tej porze roku nie widziałem morza a i tak ma swój urok.

Wieczorem odprawa prze jutrzejszym wyjazdem z pobraniem numerów startowych oraz uzyskaniem informacji organizacyjnych na temat wybranych tras.

W dniu 29.09. o godz. 8.45 start honorowy ulicami miasta całą ponad 300 osobowa grupą. Bylismy trochę przerażeni pogodą ale nie zauwazyłem aby ktos sie tym przejmował i pełni optymizmu wyruszylismy na trasę. Moja grupa Nr 13 liczyła 15 osób i wystartowa;lismy o godz. 10.00. Większość grupy to mieszkańcy kołobrzegu ale przecież było nas dwóch ze Skarżyska i 3 osoby z Leszna. Widząc po twarzach wszyscy szykowali sie do ostrej rywalizacji ale nie bardzo sie tym przejąłem bo moim celem było ukończyć ten dystans i najwazniejsze ze mi sie to udało chociaz przez wiekszość trasy jechałem sam bo kolega Staszek po prostu był szybszy i najzwyczajniej mi uciekł no ale jak chciał się sprawdzić to jego sprawa. Tylko przez ok. 20 km. jechałem z sympatycznym panem Janem z Kołobrzegu ale w Karlinie zostałem na posiłek a Jan juz sam pojechał dalej. W tym miejscu pragnę złożyć ukłon organizatorom ( Stowarzyszenie BICYKL i Kolobrzeskie Stowarzyszenie Cyklistów ) za wzorowe oznakowanie trasy bo na początku miałem watpliwości czy uda mi sie dojechać tylko z mapką miejscowosci. Było do pokonania jak wspomniałem 80 km. przez Zieleniewo, Charzyno, Nieżyn ( punkt kontroli czasu )Gościno, Mołtowo, Karlino ( miejscowość znana z odkrycia ropy w latach chyba 70 ) - ładne czyste miasteczko, Daszewo,Mierzyn ( punkt kontrolny i zywieniowy - banany, bułki słodkie, batony i woda mineralna i co pragnę podkreslić bez ograniczeń co równiez jest jako plus dla organizatorów - brawo- bo na niektórych imprezach tego typu wydziela się porcje zywieniowe.)

Dalej były miejscowosci: wrzosowo, Włościbórz, Bardy ( punkt Kontrolny ) , Bogucino, Niekanin i już Kołobrzeg i musze sie przyznać że w samym miescie sie pogubiłem gdyz nie zauważyłem strzałki i musiałem pytać o drogę. Sama trasa była typowo nizinna nie tak jak w swietokrzyskim że górki które dają się we znaki. Jedyny mankament to silne wiatry no i mzawka więc jak dla mnie to troche trudno było przejechac ale udało sie z czego jestem dumny.

Co prawda takie dystanse już pokonywałem ale w takich warunkach pierwszy raz i jak dla mnie w niezłym czsie 4 gdz. 49 minut i jest to mój najlepszy dotychczas wynik. Czytajacy to pewnie sie uśmiechną ale dla mnie to był wyczyn i myslę ze za rok też pojade na taki maraton i postaram sie lepiej wypaść.

Po przyjeździe na metę tradycyjna grochówka, dojazd na kwaterę, kąpiel no i " na wóz" chociaz jeszcze było ognisko i zabawa ale juz nie dla mnie bo to jednak człowiek juz starszy i po prostu byłem zmeczony.

Na drugi dzień 30.09 uroczyste wreczanie medali dla wszystkich uczestników które odbyło sie na głównym placu Kołobrzegu z udziałem mieszkanców i miejscowych notabli więc było naprawde miło i sympatycznie. Najlepsi uczestnicy w poszczególnych kategoriach wiekowych otrzymywali również pamiątkowe puchary i nagrody ale nie " załapałem" się gdyż jak wspomniałem sam mój udział i przejechanie dystansu był dla mnie sukcesem. Nie wspomniałem ze był jeszcze dystans 260 km. i 155 km. ale nawet nie próbowałem sie przymierzac ale za rok kto wie?

Po południu była jeszcze impreza dla wszystkich pod tytułem Święto Rowerów ale w drugim koncu miasta więc wybralismy znów morze i spacer po pieknej kołobrzeskiej plaży. Jedno co mi sie nie podobało to handel na plaży i to nawet ordynarne "ciuchy" , swiecidełka itp. co przyjąłem z pewnym niesmakiem bo z jednej strony szum fal, wyszło nawet słoneczko a z drugiej łachy i zachwalanie towaru.

W droge powrotna wyruszyliśmy ok. 20.00 oczywiscie tez pociągiem i " już" o 7.50 w poniedziałek w Skarżysku.

Ktos powie ze jechali 700 km. po to aby przejechać się na rowerze 80 km czy to nie poronione? Dla mnie i moich kolegów napewno nie. Ten kto juz raz "złapie bakcyla" to zrozumie jaka to fajna sprawa a ten co nie jeździł to pewnie przeczyta ten tekst z politowaniem. Trudno jeden lubi rybki a drugi nie. To by było na tyle. W dalszych relacjach spróbuje wrócic do moich wczesniejszych eskapad. C.D.N.

Na zdjęciu kolega Krzysiek ze Stachem.


poniedziałek, 1 października 2007

Skarżysko Kamienna 01.10.2007


Witam jest to moj pierwszy blog na którym chciałbym zamieszczać informacje oraz zdjecia
z moich wypraw rowerowych.


Facet na środku w żółtej czapeczce to własnie moja skromna osoba podczas Rajdu Zakładowego PKP PLK w maju 2006.