wtorek, 27 maja 2008

V - ZAKŁADOWY - RAJD - ROWEROWY - PKP PLK S.A 23-25.05.2008r.









Wyjazd 23.05.2008 godz. 10.30 Market GUCIO

Dziś kolejna relacja z cyklu " Moje wyprawy rowerowe" tym razem z V Zakładowego Rajdu Rowerowego który był organizowany w całosci przez mój zakład pracy czyli Zakład Linii Kolejowych PKP PLK S.A. w Skarżysku Kamiennej. Bardzo mi miło, że moja firma no i oczywiście jej kierownictwo przychylnie "patrzy" na pasjonatów turystyki rowerowej do których również sie zaliczam. Pragnę podkreślic że to już V Zakładowy Rajd Rowerowy i trzeci w którym mam przyjemność uczestniczyć. Głównym organizatorem ze strony Zakładu jest koleżanka Ewa K. która również czynnie uczestniczyła wspólnie z mężem Zbyszkiem w całej trzydniowej eskapadzie i której (w tym miejscu myślę że w imieniu wszystkich uczestników ) pragne serdecznie podziękować.
Z kronikarskiego obowiazku informuję, że w Rajdzie uczestniczyli równiez małżeństwa - Basia i Jurek D. Kasia i Zdzichu K. Małgosia i Waldek B. Paweł N, Marek M. Artek P. Stachu Z oraz moja skromna osoba czyli Mirek B. Z rozmysłem nie piszę nazwisk gdyz zainteresowani wiedzą o kogo chodzi, a byc moze ktoś z uczestników nie życzyłby sobie podawania nazwisk. Nie mniej grupa super, sprawdzona w wielu imprezach rowerowych i z dużą przyjemnoscią pragnę podkreślić, że bardzo fajnie
i sympatycznie spędziłem z nimi czas zarówno podczas jazdy jak
i pozostały - serdeczne dzięki. Załaczone fotki mówią zresztą wszystko za siebie. Zamieszczone zdjecia robione były przez Pawła, gdyz mój aparat zaniemógł podczas deszczu.
Tyle wstępu a teraz szczegóły. Wyjechaliśmy wspomnianą grupą w kierunku Sielpi trasą przez Bliżyn, Zbrojów, Sorbin, Świerczów, Pardołów do Stąporkowa i dalej trochę inną trasą niz w zeszłym roku a mianowicie przez Czarniecką Górę ( fotka pierwsza przed zaprzyjaźnionym sklepem i pierwsza przerwa ), Modrzewinę ( spory podjazd ale jakie zjazdy - super ) i prawie cały czas " z górki" przez Kamienną Górę, Przyłogi, Strażnicę, Miedzierzę do Sielpi po przejechaniu 67 km. Trasa duzo fajniejsza niz przez Końskie, a jakie widoki, jakie zjazdy - naprawde polecam.
Na miejscu ok. godz. 15.00, zakwaterowanie w ośrodku MSW, obiad
i czas wolny oraz przygotowania do jutrzejszego Rajdu.
Sielpia sobota 24.05.2008r
Pobudka wcześnie rano bo już ok 8.00 na nogach, jednak trochę w minorowych nastrojach ze względu na warunki atmosferyczne. Postanowiliśmy jednak wyruszyc na trasę z nadzieją, ze może się rozpogodzi. Przeważyła przede wszystkim nasza pogoda ducha, najwazniejsza w tym wszystkim i dlatego też juz ok. 10.30 wyruszyliśmy całą grupką na trasę w kierunku Radoszyc i dalej do Łopuszna. Niestety muszę przyznać, że nie spełniły sie nasze optymistyczne nadzieje na poprawe pogody ( po prostu lał deszcz ) więc z przykroscią kolektywnie i w sposób demokratyczny ( przyznaję ze troche za moją namową ) zdecydowalismy z przykroscia na przerwanie Rajdu i powrót najkrótszą drogą w kierunku Strawczyna przez Kuźniaki, Grzymałków, Gliniany Las, Królewiec, Matyniów, znów Miedzierzę spowrotem do Sielpi po pokonaniu 53km. ok 14.00 na kwaterach.
Trasę w okolicach Strawczyna opisałem w sposób dosyc szczegółowy w poście p.t. "Pokonałem Oblegor" i mówiac szczerze miałem ochotę zaproponowac grupie tą własnie trasę ale z przyczyn pogodowych nie udało sie tego zrealizować, a szkoda. Mam tylko nadzieje ze jeszcze kiedys uda mi sie powtórnie pojeździc w tych malowniczych okolicach.
Po przybyciu do Sielpi sporo czasu zajeło nam doprowadzanie się " do ludzkiego wygladu" po takiej deszczowej eskapadzie. Mimo wszystko jak zawsze w tej grupie humory dopisywały, nikt sie nie przeziębił, wszyscy odświerzeni i zdrowi stawilismy sie na wieczorne ognisko, gdzie hulankom i zabawom nie było końca.
NIEDZIELA 25.05.2008 POWRÓT
Wszystko co dobre to krótko trwa. Z pewnym ociąganiem zerwalismy sie w to niedzielne przedpołudnie i ok. 10.30 wyruszylismy w droge powrotną. Dla urozmaicenia wracaliśmy jeszcze inną trasą też dosyc ciekawą i godną polecenia a mianowicie przez Miedzierzę, Przyłogi, skreciliśmy na Adamów,Krasną, Gosań, Włochów, Pardołów, Świerczów, Nowki ( ominęlismy Stąporków i Odrowązek ), do Sorbina i dalej Bliżyn, Skarżysko i dom.
W drodze powrotnej przed Nowkami Zbychu K. miał awarie roweru (opona poszła) i w tym miejscu pragne podkreślic solidarność grupy z którą miałem przyjemność jechać. Bardzo mi miło stwierdzic fakt, że wszyscy " jak jeden mąż" czekalismy ze Zbychem na przybycie pomocy technicznej w postaci Ewy która przywiozła zapasowa opone. Jeszcze raz podkreslam: z taka grupą mogę zawsze i wszedzie jeździć - dzięki.
Pozdrawiam wszystkich i do rychłego spotkania na kolejnej trasie, oby jak najczesciej.
To by było na tyle. C.D.N.

wtorek, 20 maja 2008

MARATON - ROWEROWY - LESZNO - 16,17.05.2008






Dziś kolejna relacja z cyklu " Moje wyprawy rowerowe" - tym razem do m. Leszno na III Leszczyński Maraton Rowerowy organizowany w ramach programu Puchar Polski w Długodystansowych Maratonach Rowerowych
, a organiozowany przez leszczyńską fundację " Życie Jest Piękne" przy udziale szeregu sponsorów.
LESZNO DNIA 16.05.2008r.
Na wymieniony maraton wystartowałem już dnia 15.05.2008 o godz. 19.05 wspólnie ze Stachem Z. ( kolegą z którym już byłem na kilku wyprawach ) ze Skarżyska pociągiem pospiesznym do Katowic i tam z jedną przesiadką znaleźliśmy sie ok. 5.20 w pięknym mieście Leszno. Zgodnie z wczesniejszymi ustaleniami na stacji czekał na nas kolega Krzysztof którego poznałem w zeszłym roku własnie na maratonie i do którego bylismy zaproszeni na obecną imprezę. Pragnę podkreślić że jednym z przesympatycznych atutów mojej pasji jest fakt, że poznaje się różnych ludzi, zawiera się znajomości i przyjaźnie które owocują, że jak było właśnie w tym przypadku nie musiałem martwić się o zakwaterowanie i wyżywienie gdyż właśnie w mieszkaniu Krzysztofa zatrzymaliśmy się na całe trzy dni pobytu. Nie ukrywam że w ramach rewanżu " wymogłem" na Krzychu obietnicę , ze przyjedzie z rewizytą np. na Rajd Skarżyski. Chciałbym własnie w tym miejscu serdecznie Ci podziękować Krzysztof , ze chciało Ci się poświecić swój własny czas na przyjecie jakichs przypadkowo poznanych kolegów z jakiegoś tam Skarżyska. Muszę jeszcze dodatkowo zaznaczyć że Krzychu zrezygnował dla nas z wyjazdu do Niemiec na występy z dętą orkiestrą miejską, z którą koncertuje od kilku lat. Teraz dwa zdania o samym Lesznie - jestem można powiedzieć zauroczony miastem , czysciutko, masa zieleni, piękna architektura, a mówiąc jednym słowem: widać gospodarza którym notabene jest także uczestniczacy w maratonie Prezydent tego miasta. Oprócz Prezydenta miasta udział brał równiez Przewodniczacy Rady Miasta, takze nie zdzidziwiło mnie zbytnio, że w kazde miejsce miasta prowadzą ściezki rowerowe. Kurde czy doczekam się zeby tak było w Skarżysku?
Tyle refleksji i wracam do rzeczywistości. Po krótkim odpoczynku w domu Krzysztofa obowiazkowy spacer po miescie - na fotce ratusz na rynku, zaraz potem wyjazd rowerem na rekonesans w celu chociaz częsciowego poznania trasy. Wyruszyliśmy o godz. 16.20 z miejsca startu maratonu t.j. z lotniska Centrum Sportów Szybowcowych drogą w kierunku Świecichowej, dalej drogą na m. Śmigiel, przez przejazd kolejowy w Krzycku do m. Boguszyn i dalej w kierunku m. Włoszakowice spowrotem do Leszna przez Krzyżowiec, Jezierzyce i znów Święcichową. W sumie jak na trening to wyszło 44km. a więc niezła zaprawa przed własciwym maratonem.
Wieczorem byliśmy znów " w gościach" u przemiłej Pani Wandy ( znajoma Krzysztofa ) którą w tym miejscu równiez pozdrawiam. Jak widać wyprawa na maraton polega nie tylko na bezmyślnej jeździe na rowerze ale również na miłych spotkaniach, wymianie doswiadczeń i rozmowy, rozmowy, rozmowy.
Leszno 17.05.2008 Maraton trasa 86 km.
W relacji z poprzedniego dnia nie wspomniałem, że byliśmy równiez na szczególnej odprawie, gdzie organizatorzy w sposób szczegółowy omawiali Regulamin maratonu, szczegóły trasy i.t.p. wiec nawet bez rekonesansu w terenie można sie było zorientować w róznych niuansach trasy maratonu.
Wszyscy uczestnicy maratonu byli podzieleni na grupy piecioosobowe startujące co minutę. Nasza grupa w składzie w/w startowała o godz. 8.41 trasą tak jak opisałem we wczorajszej relacji tylko ze w m. Bronikowo pojechaliśmy prosto do m. Śmigieli dalej przez Barchlin, Bucz, Saczkowo, Przemet, Radomierz, Górsko, Miastko do Brennej gdzie za tą miejscowoscia na 49 kilometrze był punkt kontrolny z elektronicznym pomiarem czasu, podobnym zresztą jak na maratonie w Gryficach.
Zasady punktacji były również podobne, a wiec zgodnie z regułami jak szczegółowo opisywałem przy relacji z maratonu w Gryficach. Jako ciekawostkę powiem, ze sporo osób już rozpoznaję z poprzednich maratonów i bardzo fajnie jest stwierdzic ze organizatorzy edycji z innych miast czynnie uczestnicza nie tylko u siebie ale w zaprzyjaźnionych miastach. Pozdrawiam w tym miejscu P. Marka Zadwornego z Gryfic i kolegę z Kołobrzegu który organizował maraton w tym miescie.
Na wymienionym punkcie kontrolnym był równiez tzw. punkt żywieniowy na którym postanowiłem poczekac na Krzycha którego, muszę się tutaj przyznac zostawiłem na trasie. Mam z tego tytułu wyrzuty sumienia bo w ubiegłorocznej edycji ( relacja jest zamieszczona na blogu ) przyjechalismy razem na metę a teraz trochę za bardzo się wyrwałem. Nie doczekałem się jednak na niego z powodu utracenia łaczności telefonicznej ( padła komórka ) i tutaj znowu musze się przyznac jeszcze do jednego, że zwatpiłem w kolege, myśląc ze zrezygnował z udziału - przepraszam CIĘ Krzysztof.
Po półgodzinie wyruszyłem dalej trasą Zaborówiec, wymienione Włoszakowice i do Leszna znaną z poprzedniego dnia trasą przez Krzyzowiec, Jezierzyce Kościelne, Świetochową do Leszna. w sumie trasa liczyła 86 km. a więc trochę mniej niż w zeszłym roku gdzie było 108 km. Generalnie jechało sie dosyc fajnie, obawialismy się trochę o pogodę gdyz prognozy były negatywne ale obyło się na strachu i jechalismy przy pięknej słonecznej pogodzie.
Maraton ukończyłem z wynikiem trochę lepszym niz w zeszłym roku tj. na ok. 450 startujacych byłem w tzw. klasyfikacji open 277 a wiec jak na moje umiejętnosci to i tak bardzo dobrze, gdyz w tamtym roku miałem za zadanie ukonczyc maraton a teraz poprzeczkę podniosłem troszkę większą i z wyniku jestem bardzo zadowolony chociaz przecież nie o wynik tutaj chodzi.
Chciałbym jeszcze dodać na plus dla organizatorów że tzw. wpisowe za udział w maratonie wynosiło tylko 25 zł podczas gdy w innych miastach kwota ta jest znacznie wieksza bo całe 60 zł co tez nie jest bez wpływu na frekwencję. Będac w Gryficach zadałem wrecz pytanie dlaczego są tak zróżnicowane kwoty "wpisowego" i uzyskałem odpowiedź: zależy od sponsorów. Nasuwa sie zaraz pytanie: w Lesznie można a w innych miastach nie mozna znaleźc sponsorów?
Moim zdaniem kwota 60 zł. jest autentycznie spora gdyz trzeba dodac cenę noclegów ( minimum 30 PLN za noc ) , cene paliwa jadąc autem lub biletu za pociag jadac koleją, jeść tez cos trzeba więc generalnie takie maratony mimo są super imprezami, tylko niestety nie dla wszystkich którzy chcieliby uczestniczyć w takich imprezach. Ja osobiscie jestem w tej dobrej sytuacji iz bedac kolejarzem placę minimalnie za podroz koleją, ale tez wymaga poswieceń, gdyz np. do Gryfic jechalem koleją prawie 14 godzin.
Jeszcze kilka zdań o podsumowaniu maratonu. Jak wspomniałem organizatorzy spisali sie na piątke z plusem ( komandorem był Pan. G. Brzechwa którego pozdrawiam ) , pucharów i wyróznień było co nie miara i dodatkowo kazdy uczestnik dostał Certyfikat uczestnictwa i ładny medal okolicznosciowy. Dodatkowym atutem było losowanie wśród wszystkich uczestników maratonu nagród rzeczowych oraz innych niespodzianek. W Lesznie taką niespodzianką był przelot samolotem nad miastem dla trzech uczestników. Po cichu miałem nadzieje na taki przelot ale niestety los nie był łaskawy chociaz i tak mi było miło gdyz pod niebo nad Lesznem " pofrunęła" sympatyczna Pani Grażynka z Gorzowa Wielkopolskiego z którą miałem przyjemność jechac przez końcowy odcinek maratonu. Serdecznie pozdrawiam Pani Grażynko.
No i to by było na tyle. Udział w III L.M.R. uważam za udany i myślę ze w przyszłym roku znów będe brał udział w tak sympatycznej imprezie z nadzieją na może troszkę lepszą lokatę.
Następna relacja z Zakładowego Rajdu Rowerowego który organizuje moja firma czyli PKP PLK S.A. Zakład Linii Kolejowych w Skarżysku Kam. do m. Sielpia który planowany jest na dzień 24.05.2008. Zapraszam.

środa, 14 maja 2008

T R A S A - N U M E R 9 - trochę - trudna



Dziś przedstawiam kolejną relację z Numerem 9 na którą wybrałem się w niedzielę 11.05.2008. Właśnie w tym dniu postanowiłem pojechać trasą
" Na Wykus " poniewaz kilka razy w zeszłym roku miałem taki zamiar, ale dopiero teraz się udało. Był to pierwszy wyjazd po tygodniowej chorobie która była spowodowana wyjazdem oczywiscie na rowerze do Szydłowca, gdzie w deszczu i w dosyć nieciekawej temperaturze zachciało mi się lodów właśnie w tym miasteczku. Lody w zaprzyjaźnionej cukierence były jak zwykle super ale nistety nie dla mojego chyba jednak trochę przestarzałego organizmu i po prostu odchorowałem ten wyjazd. Co się nie robi jednak dla ulubionej pasji i jak wspomniałem już o godz. 9.00 przy wspaniałej słonecznej pogodzie wyruszyłem w kierunku Suchedniowa przez Rejów, Stokowiec, ulicą Langiewicza ( drogą "na Mostki") do zakrętu " na kurzarnię" i dalej koło lesniczówki bezpośrednio leśnym duktem około 6 km. do czasu jak będzie zakręt: w prawo na Siekierno ( opisywałem tę drogę w relacji Nr 4 ), a w lewo jest właśnie drogą "na Wykus" czyli do celu opisywanej właśnie wyprawy.gdyż od tego nieszczesnego zakretu w lewo zaczęła się opisywana przeze mnie część trasy którą nazwałem w tytule "trochę trudna" O ile droga z Suchedniowa była po super utwardzonej nawierzchni to już przez następne ok. 10km czyli kolejny dukt leśny prowadzacy, aż pod Wąchock do m. Rataje był po ordynarnym bruku, gdzie autentycznie jazda była nieciekawa mimo, że same widoki były autentycznie ładne. Polecam jeszcze do obejrzenia sam rezerwat Wykus ( na zdjęciu tablica informacyjna ), jest tam nawet miejsce na fajny biwak no i oczywiście znane przynajmniej w całym województwie świetokrzyskim miejsce pamieci oddziału partyzanckiego Ponurego. Ponizej pozwoliłem sobie zacytowac kilka zdań z WIKIPEDII.
Wykus - wzniesienie o wysokości 326 m n.p.m., należące do Pasma Sieradowickiego w Górach Świętokrzyskich, główny węzeł szlaków nizinnych. Na zboczach góry znajduje się Rezerwat przyrody Wykus.
Wykus niejednokrotnie stanowił bazę polskich partyzantów. Podczas powstania styczniowego stacjonowali tu powstańcy dowodzeni przez Mariana Langiewicza. W trakcie II wojny światowej znajdowały się tu obozy żołnierzy polskiego podziemia, najpierw pod dowództwem mjr Henryka Dobrzańskiego "Hubala", później - Jana Piwnika "Ponurego". W 1957 r. w miejscu dawnego obozu ustawiono kapliczkę upamiętniającą poległych w walce o Ojczyznę.
Do dziś w lasach dookoła Wykusu znajdują się liczne mogiły partyzanckie, w tym m.in. pomnik 20 poległych żołnierzy z plutonu ochrony radiostacji Jana "Inspektora Jacka" Kosińskiego, grób partyzantów ze plutonu "warszawiaków" oraz mogiła Ludmiły Bożeny "Zjawy" Stefanowskiej.
Jak widac teren jest dosyc ciekawy gdyby nie ten " brukowy" dojazd to aż się prosi zeby ktos zorganizował przynajmniej przyzwoitą drogę. Podczas jazdy minąłem kilka grup pieszych więc zainteresowanie jest dosyć duże
i gdyby był lepszy dojazd byłaby to duża atrakcja turystyczna i nie tylko.
W tym miejscu jeszcze osobista refleksja: mój zmarły w 1992 roku ojciec był w oddziale Ponurego i mam takie troche wyrzuty sumienia że miałem go zawieźć właśnie "Na Wykus", ale zawsze było coś wazniejszego do załatwienia i po prostu nie zdążyłem.
Jak wspominałem wyzej wyjechałem z lasu w m. Rataje i dalej do Wąchocka, gdzie zrobiłem sobie przerwę na fotkę z pomnikiem Sołtysa tej sławnej miejscowosci, jednak mój " super" aparat z komórki niestety nie zapisał tego zdjecia więc dopiero przy następnej wizycie będe mógł zamiescić zdjęcie.
Z Wąchocka przez Marcinków, Michałów, Majków i Parszów pojechałem spowrotem do Suchedniowa, gdzie czekał juz na mnie obiad u kochanej teściowej,a więc połaczyłem przyjemne z pożytecznym i dopiero późnym popołudniem udałem się w drogę powrotną tą samą drogą przez Stokowiec i Rejów do Skarżyska. W sumie " zrobiłem" 56 km. ale w rozłozeniu praktycznie na cały dzień.
To by było na tyle. Następna relacja już z maratonu w Lesznie na który wybieram sie 16.05.
Aha jeszcze jedno - mam informację, że sporo kolezanek kolegów oraz znajomych od czasu do czasu zaglada na tę stronkę z czego jestem niezmiernie zadowolony, wiec moja serdeczna prośba - prosze zaznaczyc swoją obecność chocby w postaci malutkiego komentarza za co z góry dziekuję.